sobota, 4 kwietnia 2020

EROS/SORE - ROZDZIAŁ 6 - Martin Stormare i jego niemal doskonałe dzieci


Wcześniej
Zielonowłosa dziewczyna, ubrana w kremowe bojówki i czarny, obcisły podkoszulek wciśnięty za pasek, usiadła na białej kanapie w salonie.
– Chcesz coś do picia? – spytał David. – Sok albo herbatę?
– Przynieś cokolwiek – odparła Carol, nie patrząc w jego stronę. Wyciągnęła z kieszeni telefon. – Najlepiej z procentem.
– Jesteś nieletnia – odparł chłopak niemalże pouczającym tonem i udał się do kuchni.
Carol prychnęła pod nosem i odblokowała ekran telefonu. Na tapecie miała projekt Davida jednej z postaci do gry, którą razem tworzyli. Maga. Wysokiego, szczupłego i o czerwonych włosach sięgających ramion. Przed chwilą miała okazję zobaczyć jego pierwowzór. Dotąd myślała, że to jedynie wytwór wyobraźni. Nieprzyjemnie było przekonać się o tym, jak bardzo się myliła. Usunęła rysunek, a na tapetę ustawiła pierwszą lepszą grafikę od producenta telefonu. David wrócił w tym samym momencie ze szklanką wypełnioną sokiem jabłkowym. Postawił go na ławie przed Carol.

– Więc o to chodziło – rzuciła. – Cały czas się zastanawiałam, czemu jesteś dzisiaj taki miły. Źle, ty cały czas jesteś miły. Bardziej za wszelką cenę chciałeś mi zrobić dzisiaj przyjemność. Pomyślałeś sobie, że dasz mi miłe wspomnienia? Wtedy będziesz się czuł mniej dupkowato?
– Mniej więcej – przyznał szczerze.
– Byliście już na randce? – spytała Carol, sięgając po szklankę.
– Musimy o tym rozmawiać? – mruknął David, ale zaraz się zreflektował. – Nie, tylko uczyłem go algebry.
– Mm, algebra. Nic dziwnego, że się zabujałeś – parsknęła dziewczyna. Nie było to aż tak dziwne. Nie, jeśli tyczyło Davida. Dotąd sama nie rozumiała, dlaczego chodził z nią. – I o co chodzi? O to, że jest chłopakiem?
– Nie. Raczej nie – przyznał niechętnie. Nie chciał o tym rozmawiać. Uzewnętrznianie nie leżało w jego naturze, ale był to winny Carol. – Bardziej podoba mi się… całokształt.
Spojrzał sugestywnie na dziewczynę, a ta zrozumiała.
– A ja się dziwiłam, dlaczego poleciałeś ta taką chłopczycę jak ja.
– Naprawdę cię lubię.
– Wierzę – odparła szczerze Carol. Wyrachowanie to było coś, czego bardzo brakowało Davidowi. – Ale jego bardziej, co?
Chłopak wzruszył ramionami.
– Coś takiego.
– To wkurzające, że jesteś tak masakrycznie miły, że nie umiem być na ciebie zła. – Zaśmiała się Carol. – To co zrobimy z naszym projektem?
Razem  i jeszcze z trójką innych nerdów pracowali nad grą. Mieli własny kanał na YouTube, gdzie zdawali relację z postępów i konto na stronie do wspierania młodych twórców i artystów.  Było całkiem sporo ludzi, którzy nie znaleźli lepszego miejsca dla ich nadmiarowej kasy.
– Odejdę – zaproponował od razu David.
– Nie. Ludzie śledzą nas tylko dlatego, że ja jestem dziewczyną, a ty jesteś dowodem, że nie każdy kujon musi być gruby i pryszczaty. Po prostu odtąd będziemy się oglądać tylko przez kamerkę w laptopie i tylko w ubraniach.
David zareagował cichym śmiechem na ostanie słowa.
– Jeśli ci to opowiada, to ja się zgadzam.
– No dobrze.
Carol podniosła się ciężko z kanapy i odłożyła na stolik opróżnioną szklankę.
– Dzięki za sok – rzuciła. – I powodzenia.
***
Teraz David siedział w kuchni i myślał o tym, że zasługiwał, żeby dostać od życia sierpowego w szczękę, a zamiast tego znów mu wybaczono.
– Pocałujemy się? – zapytał figlarnie Ian stojący koło niego, choć było widać, że jest bardzo zestresowany.
To urzekało Davida. Chłopak wcale nie udawał, naprawdę umiał przywalić, gdy była taka potrzeba, ale był też bardzo emocjonalny.
– Najpierw powinna być randka – zauważył poważnie, ale chciał się z nim też trochę podroczyć.
Ian, jak to miał w zwyczaju, pokazowo przewrócił oczami.
– Nie rozumiem twojego tempa. Aż mnie do szału doprowadza  – sapnął. – Najpierw się nie odzywasz, jakbyś mnie olał…
– Mówiłem, że muszę zerwać z dziewczyną.
– Ale mogłeś napisać pieprzonego smsa! Wiesz, jak to przeżywałem?! A teraz jeszcze to! Ja tego nie pojmuję. Z jednej strony lecisz na takie skrajnie niestandardowe obiekty, jak ja albo ona, a z drugiej strony zachowujesz się jak jakiś dziewiętnastowieczny dżentelmen z romansideł mojej matki – prychnął rozbawiony. – Chyba mam mega szczęście, co?
David uśmiechnął się delikatnie.
– To się jeszcze okaże.
– Jezu, człowieku… Nie męcz więcej, tylko całuj.
David wreszcie zwlókł się z krzesła. Chyba tylko się z nim drażnił. Gdy stanęli naprzeciwko siebie, ich oczy znalazły się na jednej wysokości. Naprawdę mieli tyle samo wzrostu. Ian nagle zdrętwiał. Nie wiedział, którą częścią ciała powinien teraz poruszyć, więc nie zrobił nic. Dał jedynie Davidowi znak swoim proszącym spojrzeniem, żeby to on pokierował ich pierwszą, romantyczną sceną. Chłopak chwycił go za ramiona i złożył na jego wargach delikatny pocałunek. Ian kamień spadł z serca, bo David się nie wycofał, ani nie zawahał.
– Jest słodka – mruknął chłopak.
– Co?
– Twoja dolna warga.
Ian automatycznie powędrował do niej dłonią. Była spierzchnięta, a teraz czuł na niej dziwnie przyjemne pieczenie.
– Wystaje.
– Hm. To słodkie.
– No, skoro tak mówisz.
Już kilka chwil wcześniej rumor dochodzący z przedpokoju poinformował ich o wyjściu bliźniaków, więc gdy usłyszeli zbliżające się kroki, Ian nie przejął się. Nie było potrzeby ukrywać czegokolwiek przed Laurą. I tak zaraz by do niej pobiegł. Tym większe było jego zaskoczenie, gdy w progu kuchni stanął ojciec bliźniaków. W całej swojej znamienitej osobie.
Powstrzymał się na tyle, by nie odskoczyć od Davida jak oparzony. On sam za to nie dał po sobie poznać skrępowania, czy czegoś w tym stylu. Zresztą, podobnie jak ojciec. Ian wędrował spojrzeniem od jednego do drugiego. To powinna być ostatnia rzecz, o jakiej powinien myśleć w tym momencie, a także w każdym innym, ale prawdopodobnie nikt nie miał w sobie tyle samozaparcia, żeby patrząc na Martina Stormare, nie pomyśleć sobie, że facet był po prostu „wow”. David pewnie też taki będzie. Bardzo siebie przypominali.
– Za półgodziny zebranie na kanapie – oznajmił Martin.
– Półgodziny?
Martin posłał synowi uśmiech, znacznie bardziej wyrazisty niż te, którymi David zwykle obdarzał wszystkich wokoło. Co dziwne, wydawał się nawet rozbawiony.
– Ian nie mieszka daleko, prawda? Chyba powinno ci tyle starczyć, żeby odprowadzić go do domu i się tutaj pojawiać? – zasugerował, po czym wyszedł z kuchni.
– No cóż, wrócił dzisiaj wcześniej – rzucił David.
– Ale…

Ubrali buty i wyszli przed dom. Ian zaniepokojony patrzył uporczywie na Davida zamiast pod nogi, więc po parunastu metrach potknął o się o wystającą płytę chodnikową.
– Cholera!
– Trzeba było patrzeć pod nogi – zauważył trzeźwo David.
Szedł wolno koło niego, trzymając dłonie w ciemnych dżinsach.
– No ale, David! – zaczął Ian. – Ale…
– To nie jest twoja sprawa. Nie musisz się tym przejmować. Lepiej zacznij myśleć.
– Myśleć? A nad czym?
Nim się obejrzeli, byli już przed domem Iana. Znacznie skromniejszym i trochę mniej zadbanym. Bez grządek z kwiatkami. Mam Iana nie miała czasu na założenie ogródka. I bez garażu na trzy samochody.
– Jak to nad czym? – zdziwił się David. – Nad miejscem, gdzie ma być nasza pierwsza randka.
Ian, słysząc to, rozjaśnił się jak niebo po czterdziestodniowych deszczach, przez które doszło do biblijnego potopu.
– Jasne. Pomyślę.

Martin z butelką piwa z miejscowego browaru usiadł w fotelu. Był zmęczony po pracy, chociaż udało mu się dzisiaj urwać wcześniej. Sapnął sfrustrowany, gdy uświadomił sobie, że nie wziął z kuchni podstawki. Bardzo nie miał ochoty znów się podnosić, skoro już się wygodnie umościł. Jednak ryzyko było bardzo wysokie, czyli przynajmniej piętnastominutowy wykład od Skyler, jeśli na stoliku pojawiają się jakieś kółka albo, co gorsza, na obiciu fotela plamy. Postanowił mimo to zaryzykować. Naprawdę nie chciało mu się wstawać. Był psychicznie wykończony dniem i tym, co dopiero  miało nadejść.
Spojrzał na Laurę, która zajęła już jedno z miejsc na kanapie i bardzo ostentacyjnie żuła gumę.
– Chcesz mi coś powiedzieć?
Jego córka wzruszyła ramionami.
– Co niby?
Chyba dużo, pomyślał Martin, ale już się nie odezwał. Jeśli raz otworzy puszkę Pandory, to ta nigdy się nie zamknie. Wreszcie wrócił drugi z bliźniąt. Udało im się z tym wyprodukowaniem dwójki, i to różnopłciowej, za jednym razem. Pełny zestaw, a tylko jeden koszmar ciąży. 
David bez słowa usiadł koło siostry.
– A może ty chcesz mi coś powiedzieć?
– Nie wziąłeś podkładki. Mama będzie zła.
Martin pokręcił głową, rozbawiony.
– Jesteś szóstkowym uczniem, więc tę część o prezerwatywach chyba możemy pominąć? – spytał z nutą nadziei w głosie.
– Wolałbym tak.
– Ale gdybyś miał jakieś pytania, to zawsze możesz uderzyć do starego.
– A znasz się na gejowskim seksie? – wtrąciła się Laura. – I czemu mnie o gumki nie spytasz?
Ręka trzymająca butelkę piwa zatrzymała się w połowie drogi do ust Martina. Z jednej strony cieszył się, że po pierwszym nadeszło kolejne pytanie, bo dzięki temu mógł uniknąć odpowiedzi, ale z drugiej… chyba nie chciał tego usłyszeć.
– Ale czemu? – jęknął. – Przecież jesteś taką uroczą kujonką lubiącą anime i przebieranki. Nie powinnaś wzbudzać zainteresowania przynajmniej do studiów.
– Może za twoich czasów to była prawda – odparł Laura. – Mama nic ci nie powiedziała, co?
– O czym?
– Chodzę z Juliusem – powiadomiła Laura. – Powiedziałam mamie, a wiesz co ona na to?
Chyba niestety wiedział. Skyler miała plan i nie lubiła, kiedy coś nie szło według niego.
– Co takiego? – spytał jednak. – Że się bardzo cieszy?
– Bardzo śmieszne – prychnęła Laura. – Żebym się zastanowiła. Jakby Julius był jakimś młodocianym przestępcą z kuratorem. Ale ja wiem i ty wiesz, tato, że nie o to chodziło.
David do tej pory przysłuchiwał się wszystkiemu w milczeniu. Wiedział,  o czym mówiła jego siostra, sporo o tym myślał, i doszedł do wniosku, że pewne kwestie lepiej pozostawić niedopowiedziane. Jego siostra chyba miała inne zdanie.
– Laura, bądź tak miła i nie wplątuj mnie w rzeczy, w których nie chcę brać udziału.
– To właśnie ciebie dotyczy! Jak mama się dowie…
– To będzie wiedziała – przerwał jej. – Wyśle tatę, żeby ze mną porozmawiał. Tata będzie usiłował zrobić wszystko, żeby nie zrobić nic. – Martin spojrzał na niego z uniesioną brwią. – I wrócimy do tego samego stanu zawieszenia. Tylko mama będzie patrzeć na mnie przy śniadaniu o pięćdziesiąt setnych sekundy dłużej, żeby dać wyraz swojemu rozczarowaniu, ale jakoś to wytrzymam.
Martin oczami wyobraźni zobaczył ich coroczny, wakacyjny grill, na który Skyler zapraszała swoje przyjaciółki i ich rodziny. Doskonale przystrzyżony trawnik, doskonale wyczyszczony basen, doskonale obsmażone szaszłyki i jej doskonale piękne i inteligentne dzieci ze swoimi parami – karłem i chłopakiem z błyszczykiem na ustach. Hm, chyba w tym roku nie będzie grilla.
David wstał z kanapy z zamiarem udania się do swojego pokoju. Gdy mijał ojca, rzucił w jego stronę:
– I będę używał prezerwatyw.
Zszokowany zachowaniem syna Martin aż obejrzał się za nim, prawie przy tym wylewając piwo.
– Widziałeś, stary? – rzuciła Laura. – Wkurzył się.
– No – odparł równie zaskoczony Martin.
Serio mu zależy, pomyślała Laura. Dotąd trochę niedowierzała. Może i David zawsze gapił się jak baran na Iana, gdy ten tylko do nich przychodził, ale nie sądziła, że jej brat się kiedykolwiek odważy, dlatego nic nie mówiła.
– Ale wiesz, tato – zaczęła, zwracając jego uwagę na siebie. – Wiem, że tego nie lubisz, bo lubisz chodzić na siłownię, grać w tenisa, oglądać filmy z Nicolasem Cage’m i kupować samochody z lat sześćdziesiątych, ale teraz będziesz się musiał dla nas postarać.
– Wiem – odparł Martin. – Nie jestem aż tak beznadziejny, jak myślisz. Damy radę.
Laura posłała mu jeden z tych swoich pięknych uśmiechów i pocałowała go w policzek, nim uciekła na górę. Martin uśmiechnął się do siebie i popukał palcem w butelkę. Będzie się musiał postarać.
Laura miała rację. Dopił resztki piwa i spojrzał przez szkło butelki ze smukłą, wąską szyjką na Skyler, która właśnie pojawiła się w salonie.  Lubił jeszcze piwo i seks. Od bardzo długiego czasu pod dostatkiem miał tylko jednej z tych rzeczy.
***
Ian wbiegł po schodach na pierwsze piętro, wpadł do swojego pokoju i rzucił się na łóżko, na którym miał pełno porozrzucanych ciuchów. Laura zdążyła napisać mu już, że wszystko jest okej i jej brat nadal jest jego chłopakiem. Zaraz potem napisał do niego też David. Przypomniał mu, żeby zastanowił się nad miejscem na ich randkę i wysłał jakiś link nieopatrzony żadnym komentarzem. Ian nie otworzył go jednak od razu, bo po podłączeniu się do domowego Internetu został zasypany tysiącem powiadomień. 
Ich wspólny cosplay z Laurą zdobył mieszane oceny. Cóż, wyszedłby lepiej, gdyby mieli więcej czasu, więcej kasy, a on nie był mniej skupiony nad użalaniem się nad sobą. Za to czarnobiałe zdjęcie z lasu robiło furorę. Jedni chwalili pomysł, drudzy kompozycję, a jeszcze inni obróbkę zdjęcia. Sporo też było komentarzy niezwiązanych z artyzmem fotografii, ale z modelem, a jeszcze bardziej uściślając – z jego prawie zupełną nagością. Część ludzi niedowierzała w prawdziwość zdjęcia. Cóż, Ian naprawdę miał tylko trochę paproci wokół pasa. Laura robiąc zdjęcie faunowi nie mogła przestać się śmiać, więc sesja ciągnęła się w nieskończoność. Parę owadów ugryzło go przez to w  tyłek, który zdążył mu odmarznąć. Jednak warto było dla tych komentarzy trochę pocierpieć. Wśród nich było też więcej niż kilka bardzo niewybrednych. Niektórzy pisali o tym, co najchętniej zrobili by z Ianem na tej trawie, w środku lasu. Bynajmniej się nie burzył. Komentarze bardzo mu się podobały. Laura też chciała zrobić sobie taką sesję, ale jej matka pewnie wysłałaby ją za to do zakonnej szkoły z internatem.
Wpadło mu coś do głowy. Wahał się dłuższą chwilę, ale w końcu, przygryzając przy tym dolną wargę, wysłał zdjęcie Davidowi. Nie śledził ich profilu, więc pewnie go wcześniej nie widział. Waliło mu przy tym serce. To było mega śmiałe. Przekręcił się na plecy. Poczuł lekki zawód, gdy odpowiedź nie przyszła od razu. Piknięcie powiadomiło go o nowej wiadomości na OutFrame, gdzie wrzucali z Laurą swoje prace. Zdziwił się trochę, gdy zobaczył, że była prywatna i przyszła na jego osobiste konto. Mało kto na nie zaglądał. Po paru pierwszych linijkach, pomyślał, że jakaś marka chce, żeby coś dla nich reklamowali. Czasami pisali do nich producenci jakiś niszowych bzdetów, na przykład opasek na włosy z kocimi uszkami.
Przeczytał całą wiadomość od deski do deski trzy razy, nim doszedł do wniosku, że chyba nie oszalał. Spojrzał w górę, na plakat, który miał przyklejony do sufitu. Widniał na nim ktoś, kto jakieś dziesięć lat temu spędzał sen z powiek konserwatywnych rodziców amerykańskich nastolatków na równi z Marylinem Mansonem. Król psychodelicznego, elektronicznego rocka, a zarazem właściciel wydawnictwa muzycznego, do którego należały takie gwiazdy mocnego grania, jak chociażby Santa Boy. Stardust. Zapraszał go do siebie, do Austin, aby mogli się poznać i porozmawiać o potencjalnej współpracy.
– O kurwa – powiedział na głos, gdy już się upewnił, że to nie była fałszywa wiadomość.
Miał niemal ochotę piszczeć jak dziewczyna. I jeszcze odpisał mu David.
– Otwórz link? – przeczytał zdziwiony, jednak wrócił do poprzedniej wiadomości.
Gdy kliknął link, przeniosło go na stronę jakiegoś sklepu, do koszyka klienta. Jego zdziwienie jeszcze wzrosło. Przeszedł na główną stronę.
– O matko. David. – Zaśmiał się totalnie zszokowany. To był sklep dla dorosłych. – Zaskakujesz mnie.
Otworzył kolejną wiadomość. Też była krótka. David był oszczędny w słowach. „Pierwsze wspólne zakupy”.
– Mało klasyczne, David – skomentował rozbawiony, wciąż jeszcze nie wychodząc z szoku. – Będę się musiał postarać z tą pierwszą randką.
Zaczął przeglądać bogatą ofertę sklepu. Było multum rodzajów prezerwatyw i żeli, no i zabawek. Zastosowania większości z nich nawet nie znał. Niektóre przerażały, a inne wręcz obrzydzały, ale były też takie, które wzbudziły jego zainteresowanie.
Najbliższa przyszłość zapowiadała się ciekawie.

2 komentarze:

  1. Muszę przyznać że lubię ojca bliźniaków - widać że jest po ich stronie. Ciekawe, czy matka będzie robić duże problemy? Niektórzy mają taką manię doskonałości niestety... No i okazuje się że Laura widziała już wcześniej zainteresowanie brata Ianem :) No ciekawie się robi. I jeszcze to zaproszenie do wytwórni - ciekawe jaką karierę mu zaproponują? Dzięki bardzo 💚 I zdrówka życzę 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojciec to taki typowy luzak. Niby fajni, ale czasem nie zdają testu w sytuacjach podbramkowych ;)
      Ja ja też życzę zdrowia! I pozdrawiam!

      Usuń