Wcześniej
Zielonowłosa
dziewczyna, ubrana w kremowe bojówki i czarny, obcisły podkoszulek
wciśnięty za pasek, usiadła na białej kanapie w salonie.
–
Chcesz coś do picia? – spytał
David. – Sok albo herbatę?
–
Przynieś cokolwiek – odparła
Carol, nie patrząc w jego stronę. Wyciągnęła z kieszeni telefon.
– Najlepiej z procentem.
–
Jesteś nieletnia – odparł
chłopak niemalże pouczającym tonem i udał się do kuchni.
Carol prychnęła pod nosem i odblokowała ekran telefonu. Na tapecie miała
projekt Davida jednej z postaci do gry, którą razem tworzyli. Maga.
Wysokiego, szczupłego i o czerwonych włosach sięgających ramion.
Przed chwilą miała okazję zobaczyć jego pierwowzór. Dotąd
myślała, że to jedynie wytwór wyobraźni. Nieprzyjemnie było
przekonać się o tym, jak bardzo się myliła. Usunęła rysunek, a
na tapetę ustawiła pierwszą lepszą grafikę od producenta
telefonu. David wrócił w tym samym momencie ze szklanką wypełnioną
sokiem jabłkowym. Postawił go na ławie przed Carol.
–
Więc o to chodziło –
rzuciła. – Cały czas się zastanawiałam, czemu jesteś dzisiaj
taki miły. Źle, ty cały czas jesteś miły. Bardziej za wszelką
cenę chciałeś mi zrobić dzisiaj przyjemność. Pomyślałeś sobie, że
dasz mi miłe wspomnienia? Wtedy będziesz się czuł mniej
dupkowato?
–
Mniej więcej – przyznał
szczerze.
–
Byliście już na randce? –
spytała Carol, sięgając po szklankę.
–
Musimy o tym rozmawiać? –
mruknął David, ale zaraz się zreflektował. – Nie, tylko uczyłem
go algebry.
–
Mm, algebra. Nic dziwnego, że
się zabujałeś – parsknęła dziewczyna. Nie było to aż tak
dziwne. Nie, jeśli tyczyło Davida. Dotąd sama nie rozumiała,
dlaczego chodził z nią. – I o co chodzi? O to, że jest
chłopakiem?
–
Nie. Raczej nie – przyznał
niechętnie. Nie chciał o tym rozmawiać. Uzewnętrznianie nie
leżało w jego naturze, ale był to winny Carol. – Bardziej podoba
mi się… całokształt.
Spojrzał
sugestywnie na dziewczynę, a ta zrozumiała.
– A
ja się dziwiłam, dlaczego poleciałeś ta taką chłopczycę jak
ja.
–
Naprawdę cię lubię.
–
Wierzę – odparła szczerze
Carol. Wyrachowanie to było coś, czego bardzo brakowało Davidowi.
– Ale jego bardziej, co?
Chłopak
wzruszył ramionami.
–
Coś takiego.
–
To wkurzające, że jesteś tak
masakrycznie miły, że nie umiem być na ciebie zła. – Zaśmiała
się Carol. – To co zrobimy z naszym projektem?
Razem
i jeszcze z trójką innych nerdów pracowali nad grą. Mieli własny
kanał na YouTube, gdzie zdawali relację z postępów i konto na stronie do wspierania młodych twórców i artystów. Było całkiem sporo ludzi, którzy nie znaleźli
lepszego miejsca dla ich nadmiarowej kasy.
–
Odejdę – zaproponował od
razu David.
–
Nie. Ludzie śledzą nas tylko
dlatego, że ja jestem dziewczyną, a ty jesteś dowodem, że nie
każdy kujon musi być gruby i pryszczaty. Po prostu odtąd będziemy
się oglądać tylko przez kamerkę w laptopie i tylko w ubraniach.
David
zareagował cichym śmiechem na ostanie słowa.
–
Jeśli ci to opowiada, to ja się
zgadzam.
–
No dobrze.
Carol
podniosła się ciężko z kanapy i odłożyła na stolik opróżnioną
szklankę.
–
Dzięki za sok – rzuciła. –
I powodzenia.
***
Teraz
David siedział w kuchni i myślał o tym, że zasługiwał, żeby dostać
od życia sierpowego w szczękę, a zamiast tego znów mu wybaczono.
–
Pocałujemy się? – zapytał
figlarnie Ian stojący koło niego, choć było widać, że jest bardzo zestresowany.
To
urzekało Davida. Chłopak wcale nie udawał, naprawdę umiał
przywalić, gdy była taka potrzeba, ale był też bardzo
emocjonalny.
–
Najpierw powinna być randka –
zauważył poważnie, ale chciał się z nim też trochę podroczyć.
Ian,
jak to miał w zwyczaju, pokazowo przewrócił oczami.
–
Nie rozumiem twojego tempa. Aż
mnie do szału doprowadza – sapnął. – Najpierw się nie
odzywasz, jakbyś mnie olał…
–
Mówiłem, że muszę zerwać z
dziewczyną.
–
Ale mogłeś napisać
pieprzonego smsa! Wiesz, jak to przeżywałem?! A teraz jeszcze to!
Ja tego nie pojmuję. Z jednej strony lecisz na takie skrajnie
niestandardowe obiekty, jak ja albo ona, a z drugiej strony
zachowujesz się jak jakiś dziewiętnastowieczny dżentelmen z
romansideł mojej matki – prychnął rozbawiony. – Chyba mam mega
szczęście, co?
David
uśmiechnął się delikatnie.
–
To się jeszcze okaże.
–
Jezu, człowieku… Nie męcz
więcej, tylko całuj.
David
wreszcie zwlókł się z krzesła. Chyba tylko się z nim drażnił.
Gdy stanęli naprzeciwko siebie, ich oczy znalazły się na jednej
wysokości. Naprawdę mieli tyle samo wzrostu. Ian nagle zdrętwiał.
Nie wiedział, którą częścią ciała powinien teraz poruszyć,
więc nie zrobił nic. Dał jedynie Davidowi znak swoim proszącym
spojrzeniem, żeby to on pokierował ich pierwszą, romantyczną
sceną. Chłopak chwycił go za ramiona i złożył na jego wargach
delikatny pocałunek. Ian kamień spadł z serca, bo David się nie
wycofał, ani nie zawahał.
–
Jest słodka – mruknął
chłopak.
–
Co?
–
Twoja dolna warga.
Ian
automatycznie powędrował do niej dłonią. Była spierzchnięta, a
teraz czuł na niej dziwnie przyjemne pieczenie.
–
Wystaje.
–
Hm. To słodkie.
–
No, skoro tak mówisz.
Już
kilka chwil wcześniej rumor dochodzący z przedpokoju poinformował
ich o wyjściu bliźniaków, więc gdy usłyszeli zbliżające się
kroki, Ian nie przejął się. Nie było potrzeby ukrywać
czegokolwiek przed Laurą. I tak zaraz by do niej pobiegł. Tym
większe było jego zaskoczenie, gdy w progu kuchni stanął ojciec
bliźniaków. W całej swojej znamienitej osobie.
Powstrzymał
się na tyle, by nie odskoczyć od Davida jak oparzony. On sam za to
nie dał po sobie poznać skrępowania, czy czegoś w tym stylu.
Zresztą, podobnie jak ojciec. Ian wędrował spojrzeniem od jednego
do drugiego. To powinna być ostatnia rzecz, o jakiej powinien myśleć
w tym momencie, a także w każdym innym, ale prawdopodobnie nikt nie
miał w sobie tyle samozaparcia, żeby patrząc na Martina Stormare,
nie pomyśleć sobie, że facet był po prostu „wow”. David
pewnie też taki będzie. Bardzo siebie przypominali.
–
Za półgodziny zebranie na
kanapie – oznajmił Martin.
–
Półgodziny?
Martin
posłał synowi uśmiech, znacznie bardziej wyrazisty niż te,
którymi David zwykle obdarzał wszystkich wokoło. Co dziwne,
wydawał się nawet rozbawiony.
–
Ian nie mieszka daleko, prawda?
Chyba powinno ci tyle starczyć, żeby odprowadzić go do domu i się tutaj pojawiać? – zasugerował, po czym wyszedł z kuchni.
–
No cóż, wrócił dzisiaj
wcześniej – rzucił David.
–
Ale…
Ubrali
buty i wyszli przed dom. Ian zaniepokojony patrzył uporczywie na
Davida zamiast pod nogi, więc po parunastu metrach potknął o się
o wystającą płytę chodnikową.
–
Cholera!
–
Trzeba było patrzeć pod nogi –
zauważył trzeźwo David.
Szedł
wolno koło niego, trzymając dłonie w ciemnych dżinsach.
–
No ale, David! – zaczął Ian.
– Ale…
–
To nie jest twoja sprawa. Nie
musisz się tym przejmować. Lepiej zacznij myśleć.
–
Myśleć? A nad czym?
Nim
się obejrzeli, byli już przed domem Iana. Znacznie skromniejszym i
trochę mniej zadbanym. Bez grządek z kwiatkami. Mam Iana nie miała
czasu na założenie ogródka. I bez garażu na trzy samochody.
–
Jak to nad czym? – zdziwił
się David. – Nad miejscem, gdzie ma być nasza pierwsza randka.
Ian,
słysząc to, rozjaśnił się jak niebo po czterdziestodniowych
deszczach, przez które doszło do biblijnego potopu.
–
Jasne. Pomyślę.
Martin
z butelką piwa z miejscowego browaru usiadł w fotelu. Był zmęczony
po pracy, chociaż udało mu się dzisiaj urwać wcześniej. Sapnął
sfrustrowany, gdy uświadomił sobie, że nie wziął z kuchni
podstawki. Bardzo nie miał ochoty znów się podnosić, skoro już
się wygodnie umościł. Jednak ryzyko było bardzo wysokie, czyli
przynajmniej piętnastominutowy wykład od Skyler, jeśli na stoliku
pojawiają się jakieś kółka albo, co gorsza, na obiciu fotela plamy. Postanowił mimo to zaryzykować. Naprawdę nie chciało mu się
wstawać. Był psychicznie wykończony dniem i tym, co dopiero
miało nadejść.
Spojrzał
na Laurę, która zajęła już jedno z miejsc na kanapie i bardzo
ostentacyjnie żuła gumę.
–
Chcesz mi coś powiedzieć?
Jego
córka wzruszyła ramionami.
–
Co niby?
Chyba
dużo, pomyślał Martin, ale już się nie odezwał. Jeśli raz
otworzy puszkę Pandory, to ta nigdy się nie zamknie. Wreszcie
wrócił drugi z bliźniąt. Udało im się z tym wyprodukowaniem dwójki, i to różnopłciowej, za jednym razem. Pełny zestaw, a
tylko jeden koszmar ciąży.
David bez słowa usiadł koło
siostry.
– A
może ty chcesz mi coś powiedzieć?
–
Nie wziąłeś podkładki. Mama
będzie zła.
Martin
pokręcił głową, rozbawiony.
–
Jesteś szóstkowym uczniem,
więc tę część o prezerwatywach chyba możemy pominąć? –
spytał z nutą nadziei w głosie.
–
Wolałbym tak.
–
Ale gdybyś miał jakieś
pytania, to zawsze możesz uderzyć do starego.
– A
znasz się na gejowskim seksie? – wtrąciła się Laura. – I
czemu mnie o gumki nie spytasz?
Ręka
trzymająca butelkę piwa zatrzymała się w połowie drogi do ust
Martina. Z jednej strony cieszył się, że po pierwszym nadeszło
kolejne pytanie, bo dzięki temu mógł uniknąć odpowiedzi, ale z
drugiej… chyba nie chciał tego usłyszeć.
–
Ale czemu? – jęknął. –
Przecież jesteś taką uroczą kujonką lubiącą anime i
przebieranki. Nie powinnaś wzbudzać zainteresowania przynajmniej do
studiów.
–
Może za twoich czasów to była
prawda – odparł Laura. – Mama nic ci nie powiedziała, co?
– O
czym?
–
Chodzę z Juliusem –
powiadomiła Laura. – Powiedziałam mamie, a wiesz co ona na to?
Chyba niestety wiedział. Skyler miała plan i nie lubiła, kiedy coś nie
szło według niego.
–
Co takiego? – spytał jednak.
– Że się bardzo cieszy?
–
Bardzo śmieszne – prychnęła
Laura. – Żebym się zastanowiła. Jakby Julius był jakimś
młodocianym przestępcą z kuratorem. Ale ja wiem i ty wiesz, tato,
że nie o to chodziło.
David
do tej pory przysłuchiwał się wszystkiemu w milczeniu. Wiedział,
o czym mówiła jego siostra, sporo o tym myślał, i doszedł do
wniosku, że pewne kwestie lepiej pozostawić niedopowiedziane. Jego siostra chyba miała inne zdanie.
–
Laura, bądź tak miła i nie
wplątuj mnie w rzeczy, w których nie chcę brać udziału.
–
To właśnie ciebie dotyczy! Jak
mama się dowie…
–
To będzie wiedziała –
przerwał jej. – Wyśle tatę, żeby ze mną porozmawiał. Tata
będzie usiłował zrobić wszystko, żeby nie zrobić nic. –
Martin spojrzał na niego z uniesioną brwią. – I wrócimy do tego
samego stanu zawieszenia. Tylko mama będzie patrzeć na mnie przy
śniadaniu o pięćdziesiąt setnych sekundy dłużej, żeby dać
wyraz swojemu rozczarowaniu, ale jakoś to wytrzymam.
Martin
oczami wyobraźni zobaczył ich coroczny, wakacyjny grill, na który
Skyler zapraszała swoje przyjaciółki i ich rodziny. Doskonale
przystrzyżony trawnik, doskonale wyczyszczony basen, doskonale
obsmażone szaszłyki i jej doskonale piękne i inteligentne dzieci
ze swoimi parami – karłem i chłopakiem z błyszczykiem na ustach.
Hm, chyba w tym roku nie będzie grilla.
David
wstał z kanapy z zamiarem udania się do swojego pokoju. Gdy mijał
ojca, rzucił w jego stronę:
– I
będę używał prezerwatyw.
Zszokowany
zachowaniem syna Martin aż obejrzał się za nim, prawie przy tym
wylewając piwo.
–
Widziałeś, stary? – rzuciła
Laura. – Wkurzył się.
–
No – odparł równie
zaskoczony Martin.
Serio
mu zależy, pomyślała Laura. Dotąd trochę niedowierzała. Może i
David zawsze gapił się jak baran na Iana, gdy ten tylko do nich
przychodził, ale nie sądziła, że jej brat się kiedykolwiek
odważy, dlatego nic nie mówiła.
–
Ale wiesz, tato – zaczęła,
zwracając jego uwagę na siebie. – Wiem, że tego nie lubisz, bo
lubisz chodzić na siłownię, grać w tenisa, oglądać filmy z
Nicolasem Cage’m i kupować samochody z lat sześćdziesiątych, ale teraz
będziesz się musiał dla nas postarać.
–
Wiem – odparł Martin. – Nie jestem
aż tak beznadziejny, jak myślisz. Damy radę.
Laura
posłała mu jeden z tych swoich pięknych uśmiechów i pocałowała
go w policzek, nim uciekła na górę. Martin uśmiechnął się do
siebie i popukał palcem w butelkę. Będzie się musiał postarać.
Laura
miała rację. Dopił resztki piwa i spojrzał przez szkło butelki
ze smukłą, wąską szyjką na Skyler, która właśnie pojawiła
się w salonie. Lubił jeszcze piwo i seks. Od bardzo długiego
czasu pod dostatkiem miał tylko jednej z tych rzeczy.
***
Ian
wbiegł po schodach na pierwsze piętro, wpadł do swojego pokoju i
rzucił się na łóżko, na którym miał pełno porozrzucanych ciuchów. Laura
zdążyła napisać mu już, że wszystko jest okej i jej brat nadal
jest jego chłopakiem. Zaraz potem napisał do niego też David.
Przypomniał mu, żeby zastanowił się nad miejscem na ich randkę i
wysłał jakiś link nieopatrzony żadnym komentarzem. Ian nie
otworzył go jednak od razu, bo po podłączeniu się do domowego
Internetu został zasypany tysiącem powiadomień.
Ich wspólny
cosplay z Laurą zdobył mieszane oceny. Cóż, wyszedłby lepiej,
gdyby mieli więcej czasu, więcej kasy, a on nie był mniej skupiony nad użalaniem się nad sobą. Za to czarnobiałe zdjęcie z
lasu robiło furorę. Jedni chwalili pomysł, drudzy kompozycję, a
jeszcze inni obróbkę zdjęcia. Sporo też było komentarzy niezwiązanych z artyzmem fotografii, ale z modelem, a jeszcze bardziej
uściślając – z jego prawie zupełną nagością. Część ludzi
niedowierzała w prawdziwość zdjęcia. Cóż, Ian naprawdę miał
tylko trochę paproci wokół pasa. Laura robiąc zdjęcie faunowi nie mogła przestać się śmiać, więc sesja ciągnęła się w
nieskończoność. Parę owadów ugryzło go przez to w tyłek,
który zdążył mu odmarznąć. Jednak warto było dla tych
komentarzy trochę pocierpieć. Wśród nich było też więcej niż kilka bardzo
niewybrednych. Niektórzy pisali o tym, co najchętniej zrobili by z
Ianem na tej trawie, w środku lasu. Bynajmniej się nie burzył. Komentarze bardzo mu się podobały. Laura też chciała zrobić sobie taką sesję,
ale jej matka pewnie wysłałaby ją za to do zakonnej szkoły z internatem.
Wpadło
mu coś do głowy. Wahał się dłuższą chwilę, ale w końcu,
przygryzając przy tym dolną wargę, wysłał zdjęcie Davidowi. Nie
śledził ich profilu, więc pewnie go wcześniej nie widział.
Waliło mu przy tym serce. To było mega śmiałe. Przekręcił się
na plecy. Poczuł lekki zawód, gdy odpowiedź nie przyszła od
razu. Piknięcie powiadomiło go o nowej wiadomości na OutFrame,
gdzie wrzucali z Laurą swoje prace. Zdziwił się trochę, gdy
zobaczył, że była prywatna i przyszła na jego osobiste konto.
Mało kto na nie zaglądał. Po paru pierwszych linijkach, pomyślał, że
jakaś marka chce, żeby coś dla nich reklamowali. Czasami pisali do
nich producenci jakiś niszowych bzdetów, na przykład opasek na
włosy z kocimi uszkami.
Przeczytał
całą wiadomość od deski do deski trzy razy, nim doszedł do
wniosku, że chyba nie oszalał. Spojrzał w górę, na plakat, który
miał przyklejony do sufitu. Widniał na nim ktoś, kto jakieś
dziesięć lat temu spędzał sen z powiek konserwatywnych rodziców
amerykańskich nastolatków na równi z Marylinem Mansonem. Król
psychodelicznego, elektronicznego rocka, a zarazem właściciel
wydawnictwa muzycznego, do którego należały takie gwiazdy mocnego
grania, jak chociażby Santa Boy. Stardust. Zapraszał go do siebie,
do Austin, aby mogli się poznać i porozmawiać o potencjalnej współpracy.
– O
kurwa – powiedział na głos, gdy już się upewnił, że to nie była fałszywa wiadomość.
Miał
niemal ochotę piszczeć jak dziewczyna. I jeszcze odpisał mu David.
–
Otwórz link? – przeczytał zdziwiony, jednak wrócił do poprzedniej wiadomości.
Gdy
kliknął link, przeniosło go na stronę jakiegoś sklepu, do
koszyka klienta. Jego zdziwienie jeszcze wzrosło. Przeszedł na
główną stronę.
– O
matko. David. – Zaśmiał się totalnie zszokowany. To był sklep
dla dorosłych. – Zaskakujesz mnie.
Otworzył
kolejną wiadomość. Też była krótka. David był oszczędny w
słowach. „Pierwsze wspólne zakupy”.
–
Mało klasyczne, David –
skomentował rozbawiony, wciąż jeszcze nie wychodząc z szoku. –
Będę się musiał postarać z tą pierwszą randką.
Zaczął
przeglądać bogatą ofertę sklepu. Było multum rodzajów
prezerwatyw i żeli, no i zabawek. Zastosowania większości z nich
nawet nie znał. Niektóre przerażały, a inne wręcz obrzydzały,
ale były też takie, które wzbudziły jego zainteresowanie.
Najbliższa
przyszłość zapowiadała się ciekawie.
Muszę przyznać że lubię ojca bliźniaków - widać że jest po ich stronie. Ciekawe, czy matka będzie robić duże problemy? Niektórzy mają taką manię doskonałości niestety... No i okazuje się że Laura widziała już wcześniej zainteresowanie brata Ianem :) No ciekawie się robi. I jeszcze to zaproszenie do wytwórni - ciekawe jaką karierę mu zaproponują? Dzięki bardzo 💚 I zdrówka życzę 😘
OdpowiedzUsuńOjciec to taki typowy luzak. Niby fajni, ale czasem nie zdają testu w sytuacjach podbramkowych ;)
UsuńJa ja też życzę zdrowia! I pozdrawiam!