Kolejny rozdział EROS/SORE, ostatniego opowiadania z uniwersum "Texas Brothers". Jak widzicie, powoli zmierza ku końcowi. Częściej-gęściej będę pewnie zajmować się "Rahzelem" i "Klątwą krwi", których rozdziały zamieszczam na drugim blogu, ale zamierzam zakończyć to opowiadanie.
Pozdrawiam!
Jechali
Uberem do hotelu, w którym mieli zarezerwowany apartament. Stardust
wydawał się dziwnie spięty. Katy wiedziała, że nie powinna tego
w żaden sposób komentować, czy nawet sugerować, że jej szef
zdradza oznaki zdenerwowania. Udając znużoną, przeglądała więc
Internet. Weszła na konto tego chłopaka. Jej wzrok od razu przykuło
nowe zdjęcie. Powiększyła je. Dzieciak siedział na podłodze
swojego pokoju praktycznie nagi. Był na klęczkach, dłonie trzymał
na podłodze pomiędzy nimi. Przez to jego ramiona wydawały się
węższe, a postawa wręcz prosząca. Przypominał teraz jakiegoś
rasowego pieska, o którego pan bardzo dba. Znów tylko biel i
czerwień. Burgund jego włosów opadających na jedno z roześmianych
oczu, biel jego skóry i materiału, który spłynął z jego ramion
i wił się przy biodrach. Niemal przeźroczysty woal. Ach, i jeszcze
czerń, prawie niezauważalna na zdjęciu. Materiał czarnej koszuli
zsuwającej się z ręki sięgającej czerwonych włosów. Reszta
drugiego mężczyzny była poza kadrem.