Miała być ostatnia, ale nie wyszło. Przedłużyło mi się... Komunikacja werbalna dalej nie jest silną stroną Jacka i Josha, ale wreszcie dochodzą do jakiegoś porozumienia. Obaj są szaleni i w sumie chcą tego samego.
Josh potargał swoje rude włosy, które nieczesane przypominały lwią grzywę. Zrobił nerwowe kółko wokół dogasającego ogniska. Wrzucił kilka suchych gałęzi, które zebrał wcześniej, żeby zapłonęło na nowo. Chciało mu się krzyczeć. Jack zawsze nazywał go głupim i miał rację. On go teraz zabije i będzie miał do tego pełne prawo. Najgorsze było to, że musiał jeszcze resztę nocy spędzić z Mikiem. Mieli tylko ten jeden, ciasny namiot. Josh nie umiał po ciemku wrócić do miasta. Nie był pewien, czy potrafiłby to zrobić nawet w dzień. Nigdy nie wszedł tak głęboko w las. Sam nie wiedział dlaczego.