Nie usuwam postu niżej, bo zniknęłyby wasze komentarze, a to by było niekulturalne z mojej strony.
osh
oficjalnie zajął pokój Saszy, więc ten wraz z częścią swoich
rzeczy przeniósł się do Santy Boy'a. Wszystko przebiegło
nadzwyczaj naturalnie. Ustalili już nawet, kto śpi
po której stronie łóżka. Po prostu Santa zajął lewą
połowę, nie dając Saszy wyboru. Leżał teraz na boku w pełni
ubrany i rozwiązywał krzyżówkę. Krzyżówkę z „New York
Timesa” i szło mu to bardzo sprawnie. Jak sam kiedyś
stwierdził, nie skończył żadnej szkoły i całe nastoletnie życie
klepał biedę po wychudłym tyłku, ale przecież wyrobienie karty
do biblioteki nic nie kosztuje. Sasza położył się na swojej
połowie i korzystając z okazji, że mężczyzna był odwrócony
tyłem, bezwstydnie gapił się na jego ciało, zaczynając od
szerokich ramion, a kończąc na całkiem zgrabnym tyłku. Santa
naprawdę wziął sobie do swojego sczerniałego serca jego słowa
o abstynencji po ostatnim filetowaniu i nie próbował się do
niego dobierać. To z jednej strony cieszyło Saszę. Przez takie
gesty czuł, że mężczyzna go szanuje. Aż mu się przypomniała
ta piosenka Arethy Franklin... Kochanie, mam wszystko,
czego potrzebujesz. Proszę tylko, żebyś okazał mi trochę
szacunku, kiedy wracasz do domu.* Miał szczerą nadzieję, że
był wszystkim, czego potrzebuje Santa Boy, bo dla niego właśnie
tak było.