sobota, 29 lutego 2020

EROS/SORE - ROZDZIAŁ 3 - Nie mogę


Dostał powiadomienie o tym, że na ich profilu umieszczono nowy post. Oglądał więc teraz zdjęcie Laury klęczącej w swoim pokoju, już gotowej na dzisiejszego grilla u bliźniaków. Oboje lubili kombinację czerwieni i czerni. Laura miała na sobie czarne, obcisłe rybaczki z wysokim stanem i karminową bluzkę na ramiączkach z koronkowym obszyciem dekoltu, przynajmniej o rozmiar za małą i wciśniętą za pasek. Big D powinien być bardzo zadowolony. Strój dokładnie opinał ciało dziewczyny, a ciało Laura miała doskonałe. Do tego dwie złote bransoletki na kostkach, czarne, brokatowe baletki i choker na szyi. Nie miała krótkiej spódnicy, ani głębokiego dekoltu. Nie przepadała za tandetą. Ian zaśmiał się sam do siebie, gdy przypomniał sobie, jak jego przyjaciółka stwierdziła, że gdyby była dziwką, to taką luksusową. Makijaż miała zrobiony w stylu Dity von Teese, z pieprzykiem pod okiem.

Gdy uśpił komputer, mimowolnie ujrzał swoje odbicie w ekranie. Nie podobało mu się jeszcze bardziej, niż kilkanaście minut temu, gdy przed lustrem poprawiał włosy po przebraniu się w wyjściowy strój. I nie chodziło o blaknący już siniak. Miał na sobie czarne dżinsy i szarą bluzę z kapturem bez rękawów. Chciał wtopić się w tłum, żeby nie robić Laurze przypału. Chciał być przeciętny, a czuł się jak w przebraniu.
Laura pojawiła się w jego domu kilka minut późnej. Gdy go ujrzała, rzuciła coś bardzo cicho pod nosem. Brzmiało jak „Ja pierdolę”. I jeszcze to umęczone westchnięcie, jakby była jakąś cierpiętnicą.
– Przecież miałem odpuścić – rzucił obronnie, dobrze wiedząc, co jej chodzi po głowie.
– Nie próbuj mi wcisnąć jakiegoś kitu. Miałeś nie prowokować więcej tych idiotów.
– No to nie prowokuję.
– W naszej budzie jest dużo niestandardowych ludzi, zaczynając od tych biegających po parkach w kostiumach pluszaków, ale nie dostają tak często po mordzie, bo schodzą tępakom pokroju Thomasa z drogi. I tyle. To właśnie miałeś zrobić.
Ian potulnie przyjął reprymendę. Popatrzył z wdzięcznością na przyjaciółkę. Udało mu się z tym, że jego matka była równie szajbnięta, no i z tym, że spotkał na swojej drodze tę dziewczynę. Szkoda, że nie mógł jej pokochać w inny sposób. Byłoby prościej.
– A Juliusowi nie będzie to przeszkadzać? – spytał.
Laura wzruszyła ramionami.
– Albo bierze wszystko, razem z bagażem albo nic.
– Nie jestem bagażem! – obruszył się Ian.
Dziewczyna objęła go za szyję i szybko zrobiła im zdjęcie telefonem. Pokazał je Ianowi. Wyglądali jak księżniczka i żebrak.
– Trzeba odpicować – zawyrokował Ian.
– Widzę, że wreszcie załapałeś.
Miał przygotowany drugie strój na imprezę. Zamierzał pokazać go Laurze, gdyby uzyskał właśnie taką reakcję jak przed chwilą. Po cichu na nią liczył. Na łóżku w jego małym pokoju leżała koszulka w marynarskie biało czerwone paski i białe spodnie wiązane na kokardę sięgające przed łydkę, z rozcięciami po bokach aż do kolan i pojedynczymi, czerwonymi paskami.
– Nieźle – ucieszyła się Laura. – Zrób sobie jeszcze koczek.
Gdy Ian się przebierał, usiedli na podłodze naprzeciw siebie.
– Fajnie ci wyszło – pochwalił jej makijaż.
– Nie przesada z tym pieprzykiem?
– No co ty.
– To teraz ty – powiedziała Laura, gdy zadowolona z komplementu odkładała lusterko, którego używała przed momentem do poprawienia ust.  – Po pierwsze, trzeba zrobić coś z tym sińcem.
– Już prawie zszedł – bronił się Ian, ale z ciekawością śledził dłonie dziewczyny, grzebiącej w jego kolekcji kosmetyków. Jego mama była współwłaścicielką hybrydy, która łączyła zakład kosmetyczny z salonem tatuażu i piercingu. Przynosiła mu mnóstwo próbek i kosmetyków blisko daty wazności. – Tylko bez przesady.
– Spoko.
Laura wygrzebała jedynie krem matujący z lekkim, naturalnym efektem krycia. Zanurzyła w nim palec i przycisnęła go prosto w czubek nos Iana, który parsknął rozbawiony.
– Jaki piękny – pochwaliła dziewczyna. Nim Ian zdążył otworzyć oczy, zaczęła mu robić kreskę czerwonym eyelinerem z brokatem.
Popatrzył na swoje odbicie w lustrze. Fajnie byłoby zrobić czarną kreskę z jaskółką, a dopiero wyżej dodać czerwień, ale tak też było spoko. Wyciągnął telefon i zrobił im wspólne zdjęcie.
– Prawie jak spełnienie marzeń jakiegoś bi.  – Zaśmiała się Laura. – Ale nie do końca.
– Nie do końca? – spytał Ian, ale zaraz załapał.
Przyciągnął Laurę jeszcze bliżej do siebie. Zrobił im zdjęcia z wyciągniętej ręki. Na kolejnym już się całowali. Gdy przetarł palcami wargi, zobaczył na nich ślad szminki.
– Wrzucić? – spytał.
– Pewnie! Niech nerdy mają coś z życia.
 
Nie denerwował się aż tak bardzo imprezą, jakby mógł, bo wiedział, że nie będzie na niej Thomasa i jego zgrai. Może należeli z Richardem do jednej drużyny, ale raczej nie trzymali się razem. Chłopak miał chyba więcej oleju w głowie, pewnie przez swojego brata. Laura zdradzała za to oznaki zdenerwowania, gdy zbliżali się do willi rodziców bliźniaków, jeszcze większej niż jej własna. No tak, przecież miała się pierwszy raz pokazać ludziom z Juliusem jako para. Dla niego to też było coś przełomowego. Nigdy nie chodził na imprezy. Tak naprawdę w szkole było sporo ludzi, którzy chcieli się z nim zadawać, chociażby przez zainteresowanie modą lub cosplay’em. To on unikał nawiązywania nowych relacji. Wystarczyła mu Laura. Tak sobie wmawiał, ale sam dobrze wiedział, że przyczyna była inna. Nie chciał zostać zraniony.
Impreza odbywała się z tyłu domu, obok basenu. Z bezprzewodowego głośnika sączyły się lekkie, imprezowe hity. W przeważającej części house. Richard zabawiał ludzi, głównie dziewczyny, swoją zręcznością w zakresie rzucaniem mięsem. Sprawnie przewracał steki na grillu i rzucał kawałami na granicy dobrego smaku. Big D siedział na plastikowym krześle koło stolika z parasolem i gadał z jakimiś chłopakami. Wszyscy mieli w ręce po piwie. Julius wstał na jej widok. Jego mina zdradzała lekkie zszokowanie kreacją dziewczyny. Laura podeszła do niego i pochyliła się, aby go pocałować. Przy wszystkich. Nie wydawała się speszona, podobnie jak Julius zakłopotany faktem, że dziewczyna musiała się pochylać, aby go pocałować w policzek.
– Nieźle się odpicowałaś – rzucił. – Widzę, że masz sporo czasu do marnowania.
Koledzy Juliusa kulturalnie się wycofali, ale Ian został z tyłu, przysłuchując się rozmowie. Nie za bardzo wiedział, co ze sobą zrobić.
– Sugerujesz coś? – spytała Laura, uśmiechając się w ten sam sposób, co jej chłopak. – Nie masz szans. Nowy Jork pooglądasz tylko na „Kevinie samym w Nowy Jorku”.
Ach, chodziło o szkolne eliminacje konkursu chemicznego, którego finał miał odbyć się w Nowym Jorku.
– Chyba ty na „Śniadaniu u Tiffany’ego” – odparł pewnie Julius.
– Skąd wiedziałeś, że lubię ten film? – spytała ucieszona.
– Proszę cię – prychnął chłopak niemal urażony. – Długo cię studiowałem. No i te stroje. Lata sześćdziesiąte. Biel i czerń. Czasami czerwony.
Ian aż zrobił większe oczy. „Długo cię studiowałem”. Łoł. Po prostu „łoł”. Spojrzał na Laurę, która lekko się zaczerwieniła. Musiało być niesamowicie coś takiego usłyszeć. Laura zdusiła chichot, przygryzając wargę i nachylając się do ucha Julius, szepnęła „Ale stanik mam różowy”.
– Kurwa, tego za wiele! – rzucił Ian, który to usłyszał i ruszył w stronę grupki skupiającej się wokół grilla i Richarda, grającego szefa kuchni.
Postanowił, że stanie gdzieś z tyłu, nie wzbudzając niczyjego zainteresowania, a w odpowiednim momencie wymknie się na papierosa, aby mieć wymówkę. Jego plan został jednak tak szybko zniszczony, jak się pojawił.
– Cześć, Ian! – Richard zamachał do niego. – Fajnie, że jesteś.
Oczywiście wszyscy, jak jeden mąż, obejrzeli się na niego. Ian uśmiechnął się oszczędnie, wyszukując jednocześnie tych najbardziej nieprzychylnych spojrzeń. Zauważył głównie zdziwienie i trochę zaintrygowania.
– Hej… – odpowiedział. – Richard.
– Co tak formalnie? Możesz mi mówić Rick, byle nie Dick. – Zaśmiał się chłopak. – Mięso, czy tę wegę papkę udającą prawdziwe jedzenie?
– Hej! – oburzyła się jedna ze stojących obok dziewczyn.
– Mięso.
– I to mi się podoba!
Na szczęście i nieszczęście doczepiła się do niego Claire, którą kojarzył ze szkoły. Była przewodniczącą kółka literackiego i wygłaszała mowy na wszystkich apelach. W jedną rękę wsadziła mu puszkę piwa ze słomką, w drugą papierosa i zaczęła nawijać o nowej palecie od Jeffree’go Stara, jakby uznała z automatu, że akurat on musiał śledzić poczynania gejowskiego, pozbawionego brwi, różowego rotwailera w świecie kosmetyków. Cóż, nie myliła się.
Jeszcze jedno piwo, jedna fajka i dwa szaszłyki sprawiły, że zachciało mu się sikać. Julius wskazał mu, gdzie w domu powinien szukać łazienki. Gdy idąc długim korytarzem, minął salon, coś przyciągnęło jego wzrok. Całkiem o tym zapomniał, a przez to wszystko, a zostały im tylko cztery dni. W przeszklonej gablocie leżało myśliwskie trofeum, zapewne ojca bliźniaków. Czaszka jelenia bez poroża. Doskonała.
Nie było żadnego zamka. Nie, nie mógł jej tak po prostu wynieść. Wyjrzał przez okno. Od tej strony ścianę domu i ogrodzenie dzielił tylko wąskie pasmo trawnika. Mógłby ją wyrzucić za płot, a po imprezie po nią przyjść. Potem podrzuciliby ją pod dom, jakby to był jakiś żart kogoś z imprezy. Wszyscy wciąż wchodzili i wychodzili z domu. W kuchni było piwo i schłodzone napoje.
Raz się żyło, co nie? Laura była już kilka razy wcześniej u Juliusa, żeby „uczyć się chemii”. Musiała widzieć ten pokój. Gdyby mogli to po prostu pożyczyć, już dawno by mu o tym powiedziała. Tak sobie to tłumaczył, gdy sięgnął do klamki szklanych drzwiczek. Wyciągnął ostrożnie czaszkę, była cięższa niż się spodziewał. Otworzył szerzej okno i rzucił nią z całej siły. Upadła zaraz pod drugiej stronie ogrodzenia. Zamknął okno i zamierzał zrobić to samo z gablotą.
– Zgubiłeś się? – Prawie podskoczył, a jego serce mocniej zabiło, gdy usłyszał głos za sobą. – Mogłeś zawołać, przyszedłbym na ratunek.
Przełknął ślinę, próbując na szybko znaleźć jakąś wymówkę, ale nic nie przyszło mu do głowy. Odwrócił się pośpiesznie, opierając się plecami o gablotę tak, by zasłonić puste miejsce. Spojrzał na stojącego w progu Richarda.
– Tylko oglądałem – wytłumaczył. – Sorry.
– Nie szkodzi. – Chłopak wzruszył ramionami.
Byli podobnego wzrostu, obaj mieli około metra dziewięćdziesięciu. Tak jak i David. Richard, podobnie jak brat, był ciemnym blondynem. Krótkie włosy nosił lekko postawione. Przyciągał wzrok, bo był wysportowany i modnie się ubierał, ale Ian nie nazwałby go przystojnym. Zaskoczył sam siebie, gdy w jego głowie nagle pojawiła się myśl, że David bardziej mu się podobał. Nie miał pojęcia dlaczego myślał o tym teraz, gdy właśnie nieomal został przyłapany na kradzieży, a teraz sterczał tu zagoniony w kozi róg. Może przez to, że Richard zbliżył się do niego, przez co poczuł perfumy chłopaka. Tak, faceci też stroili piórka. To nie była jedynie domena dziewczyn. Tacy chłopacy jak Richard na pewno choć pięć minut rano spędzali na wybraniu podkoszulka. Takiego, który najlepiej pokazuje ich mięśnie. Tylko oni się do tego nie przyznawali, bo byli przecież facetami.
– Widziałem zdjęcie.
Ian spojrzał na Richarda zdziwiony. Minęła chwila, nim zrozumiał, o czym mówił chłopak. Nie, niemożliwe.
– „Mokry sen bi”. – Roześmiał się chłopak, potwierdzając jego przypuszczenia. – Julius sobie znalazł ciekawą dziewczynę. Chyba z dwa lata gapił się na nią jak to cielę.
– A, no tak.
– Dałem wam „like’a”. Więc ty jesteś? Sorry, że tak mówię, ale wydawałeś się mniej wyśrodkowany. Bardziej skrajny. Szoku zaznałem.
Ta sama ciekawość jak u Thomasa, tylko mniej ordynarnie pokazana. Czy wszyscy faceci są tak gruboskórni? – pomyślał z zawodem Ian. Nie, ostatnie korepetycje pokazały mu, że nie wszyscy. Popatrzył na Richarda, któremu z ust nie schodził przyjazny uśmiech. Nigdy wcześniej ze sobą nie gadali, a pierwsze, o co zapytał, to czy naprawdę jest pedałem. To było… smutne.
– Nie twoja sprawa – syknął poirytowany.
– Spoko, tak tylko pytam.
Chyba ta rozmowa nie przebiegła tak, jak Richard sobie planował.
– Wcisnę staremu, że pożyczyłem ją na jakąś szkolną wystawę. Przynieś ją z powrotem, jak zrobić już te zdjęcia. Następnym razem po prostu poproś. Ludzie nie gryzą, przynajmniej większość – zmienił temat, nim wyszedł z pokoju. – A, i chodź na dół. Zaraz będzie karaoke.
Na szczęście Laura nie lubiła śpiewać, więc oboje stanęli z boku i po prostu się przyglądali. Nie było za bardzo czemu, bo talentu to tu brakowało. Później zrobiło się gorzej, bo dziewczyna zniknęła z Juliusem w domu i po kwadransie Ian doszedł do wniosku, że raczej już nie wrócą. Postanowił więc ulotnić się niezauważonym z imprezy.
Nie było aż tak źle, uznał, gdy wracał pogrążoną w mroku ulicą do domu. Nawiązał w końcu nową znajomość. I mają teraz szansę zrobić fajny cosplay – pomyślał i spojrzał na czaszkę, którą niósł pod pachą. Uśmiechnął się pod nosem. To było idiotyczne z jego strony, ale ważne, że zadziałało. Zaraz wrócił myślami do sytuacji z Richardem. On chciał mu coś zaproponować, prawda? Chciał coś sprawdzić… Poeksperymentować i wybrał akurat jego na królika doświadczalnego. Dlaczego Richardowi miało wydawać się, że akurat on się do tego nada najlepiej? Kuźwa, wcale się nie czuł tak zajebiście, jak ta niepozorna koleżanka kapitan drużyny cheerleaderek, kiedy to właśnie ją wybiera super macho, złocisty blondyn, kapitan drużyny baseballa. Co by mu to dało, gdyby się zgodził? Przecież zostałby wstydliwą tajemnicą, a on swoją dumę miał. Nic, że był samotny jak pies.
Gdy tak sobie szedł i myślał, markotniejąc coraz bardziej, niewiadomo kiedy doszedł przed dom Laury. Zdziwił się, gdy dojrzał siedzącego na ławce przy chodniku Davida, lekko zgarbionego, z dłońmi zaplecionymi na udzie. Wyglądał jak jakiś filozof. Ian w ogóle nie spodziewał się go tu spotkać. Po co brat Laury miałby siedzieć parę metrów na ławce przed własnym domem? Ian spojrzał na czaszkę. Kurde – pomyślał – może miała jakąś magiczną moc?
– Hej – przywitał się, podchodząc do ławki.
– Ian? – David spojrzał na niego lekko zaskoczony. – Cześć.
Ian przewrócił oczami, gdy nie uzyskał już ani jednego słowa więcej. Ludzkie byłoby coś w stylu „Co tu robisz o tej porze?”. No ale nie, nie od tej oazy spokoju i wyjebania na wszystko. Jeszcze chwilę bił się z myślami, ale w końcu usiadł na ławce w odpowiedniej odległości. Odseparował ich od siebie czaszką łani. Teraz nawet David musiał się zdziwić. Patrzył chwilę na to cudo, a po tym nawet popukał palcem, aby sprawdzić, czy jest prawdziwa.
– To całą sarnę zjedliście na tym grillu? – spytał lekko rozbawiony.
Wciąż był pochylony, więc patrzył na niego ponad szkłami wąskich okularów z czarnymi ramkami. Ian poczuł, że musi zapalić.
– Coś w tym stylu – rzucił, aby cokolwiek odpowiedzieć.
Była przyjemna ciepła noc. I było cicho. Siedzieli na tej ławce, kilkanaście centymetrów od siebie. David, najwyraźniej pogrążony był we własnych myślach, nie wyglądał, jakby chciał ciągnąć konwersację. Więc tak siedzieli. Ian nie mógł się zmusić do wstania, tylko patrzył na niego ukradkiem. To jasne, że mu się podobał. Był wysoki, miał przystojną twarz, może nie był tak umięśniony jak chociażby brat Juliusa, ale nie był też chuderlakiem. I miał pieprzyk pod prawym okiem, który zwykle zasłaniały okulary. Cały był taki czarnobiały i jakby wyciosany z kamienia. Pewnie dlatego, że tak rzadko mu się to zdarzało, ale kiedy już się uśmiechał, to robił niesamowite wrażenie. I zawsze miał świetnie dobrany zegarek.
Dzieliło ich teraz mniej więc tyle samo, co przedtem z Richardem, ale uczucie było zupełnie inne. Boże, uświadomił sobie, od kiedy on się gapił na niego jak to ciele, gdy spotykali się rano przy szkolnych szafkach na korytarzu? Ian przełknął z trudem ślinę w zaschniętym gardle, gdy nagle dodarło do niego, że właśnie bardzo źle kończy się jego pierwsza miłość, zanim zdążyła się w ogóle zacząć. Bo oto im dłużej przyglądał się ukradkiem Davidowi, tym więcej znajdował wskazówek, dowodów.
Jeden z mankietów jego granatowej koszuli był rozpięty. Nie miał zegarka na nadgarstku, a jego włosy były zmierzwione i sklejone potem. Tamta dziewczyna od korepetycji? Czy jakaś inna? Nie wyszedł z domu, aby się przewietrzyć. Coś go powstrzymywało przed tym, żeby tam wrócić, dlatego siedział na tej ławce taki zamyślony.
Ian, czując rosnące w nim rozgoryczenie, spojrzał z oburzeniem na czaszkę. Wcale nie była magiczna, chyba że to czarna magia. Wstał i sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów. Oczy zaczęły go piec, jakby siedział cały dzień przed komputerem. Nie, nie mógł się rozryczeć, przecież nie miał ku temu powodu. Nic się nie stało.
Wcale nie poczuł, jak jego ciało się rozluźnia po pierwszym zaciągnięciu. David patrzył teraz na niego, wreszcie zainteresowany w jakiś sposób jego osobą. Finał nie będzie taki sam jak kilka dni temu, ale Ian poczuł, że musi to zrobić. Żeby mieć poczucie, że zrobił wszystko, co mógł. Że nie stchórzył. Wyrzucił więc papierosa i przygniótł go butem. Odetchnął jeszcze raz i rzucił:
– David, ja… chyba się w tobie zakochałem.
Oczywiście, że go wmurowało. Nawet tego stoika musiało to zaszokować.
– Co? – spytał po dłuższej chwili David, chociaż na pewno usłyszał wyraźnie wyznanie, które padło przed momentem.
Czy właśnie dostał traumy? I będzie musiał iść na sesję do psychologa, bo chłopak wyznał mu miłość? Tego Ian nie umiał wyczytać z jego twarzy. Gdy pierwszy szok minął, nie nadeszła odpowiedź. Nie od razu. David wyraźnie zastanawiał się nad tym, co powiedzieć. Skurwiel był strasznie miły.
W końcu zdecydował się na proste „Nie mogę”.
– Wiem – odparł cicho Ian.
Najwyższy czas wrócić do domu.
***
Laura weszła do ich salonu przebrana po kąpieli w piżamę i z ręcznikiem na głowie. Skóra na jej twarzy dużo musiała dzisiaj znieść, więc zaaplikowała jej maseczkę. David siedział na poduszce przy niskim stoliku i sklejał model jakiejś lokomotywy, chyba z czasów drugiej wojny światowej. Nie szło mu. Gdy Laura weszła do pokoju, poświęcił jej jedno krótkie spojrzenie i wrócił do pracy. Dziewczyna zdążyła wytrzeć i rozczesać włosy, nim wreszcie zapytał:
– Co mu powiedziałaś?
Byli bliźniakami. Nie potrzebowała wytłumaczenia, o co włąściwie pytał.
– Nic. Byłam zajęta sobą. 
Po chwili dodała jeszcze:
– Wiem, że lubisz wszystko dokładnie przeanalizować, zaplanować i przewidzieć wszystkie możliwe rozwiązania, ale czasami trzeba iść na żywioł.
Więcej nie rozmawiali.
Chyba nadciągał sztorm.

2 komentarze:

  1. Tajemnicze to zakończenie :) Ale to bardzo prawdziwe, takie porozumienie pomiędzy bliźniakami :) co mnie rozbawilo, ale i zaskoczyło, to że są tacy faceci, którzy są "ciekawi" Z perspektywy Iana to rzeczywiście nie za fajne. Tym bardziej że jest dosyć wrażliwy. Jestem też zaskoczona, że wyznał Dawidowi że się w nim zakochał. Ciekawe co z tego będzie? Dzięki i pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz, chociaż z lekkim opóźnieniem :)

      Usuń