piątek, 20 sierpnia 2021

EROS/ROSE - ROZDZIAŁ 26 - Ma talent

David wydawał się już zmęczony, a prawdziwa impreza jeszcze się nie zaczęła. Poprawił kołnierzyk swojej czarnej koszuli. Pod palcami wyczuł gładki, wyszyty szarą nicią szlaczek. Wreszcie na jego ładnie wykrojonych ustach zagościł uśmiech. Przypomniał sobie, co powiedziała mu mama, gdy na oficjalnym przyjęciu zostali na chwilę sami. Też dotknęła jego kołnierzyka i pochwaliła haft. Takie samie miał też na mankietach. Powiedziała „Ma talent”. David był zaskoczony. Domyśliła się, od kogo dostał tę koszulę. Nie wydawała się zła. Do tego wyglądało na to, że dobrze bawiła się na przyjęciu. Plotkowała z krewnymi, piła szampana, przez chwilę rozmawiała nawet z Shane’em. Jedyną osobą, z którą nie wymieniła ani słowa, był jej mąż. Po złożeniu Davidowi życzeń poprosiła go, aby dał jej numer Ianowi. Nie wypowiedziała, co prawda jego imienia, rzuciła jedynie na koniec, że „chłopak ma talent”.

Może byś pomógł? – Laura wcisnęła mu w dłoń telefon. Zamówili wczoraj catering, miał zostać dowieziony, gdy zadzwonią do restauracji. Laura zdążyła się już przebrać w coś luźniejszego i bardziej przykuwającego wzrok. – Nie musisz tak marzyć, Ian zaraz będzie.

David zmarszczył brwi. Szybko zadzwonił do restauracji. Nie tylko Ian zaraz pojawi się w ich domu. Laura zaprosiła dużo osób ze szkoły i spoza niej. Miała sporo koleżanek, a jej „socjalki” prowadzane z Ianem były coraz popularniejsze. Od niego przyjdzie paru znajomych z klasy i koledzy, z którymi projektował gry. Właściwie, koledzy i koleżanki. Długo, bardzo długo jak na niego, komu brakowało wyczucia w społecznych zachowania, zastanawiał się, czy zaprosić Carol. W końcu uznał, że bardziej niemiłym byłoby udawanie, że zielonowłosa dziewczyny przestała istnieć albo odleciała na inną planetę. Napisał i dostał odpowiedź. Carol dziękowała w niej za zaproszenie i zapewniała, że na pewno przyjdzie, oczywiście z prezentem.

Tak, Laura miała rację, mówiąc, że on „nie ogarniał”. Nie miał zielonego pojęcia, co zrobić i jak się zachować. Czuł się już zmęczony. Gdyby to zależało tylko od niego, pewnie po prostu zaprosiłby najbliższych znajomych do jakiejś restauracji. Wielka impreza z karaoke, fontanną czekolady i tysiącem czekających na otwarcie kolorowych butelek w kuchni po prostu nie była w jego stylu. Laura i Julius latali z salaterkami, ustawiali wszystko na stołach ułożonych pod ścianami w wielkie „U”. On usiadł na krześle i przyglądał się wszystkiemu niemal z rezygnacją. Skończył przed chwilą pompować balony i rozwieszać je pod sufitem. Uznał, że jak na niego, to zrobił aż nadto wiele.

Otwarte! – zawołał, gdy usłyszał dzwonek do drzwi.

Za chwilę w pokoju pojawił się Ian. Jak zwykle musiał sporo czasu poświęcić na dobranie ciuchów i dodatków. Miał czarną, luźną koszulkę na ramiączkach z rozcięciem z przodu i sporymi wycięciami po pachami. Tylko w pasie tył i przód związane były tasiemkami. Właściwie więcej odsłaniała niż zasłaniała. O dziwo fason jego spodni był dość prosty, wąskie dżinsy, oczywiście czerwone. Lekko jak jelonek podbiegł do Davida i bez pytania usiadł mu bokiem na kolanach. Chłopak, zaskoczony, aż sapnął, czując ciężar, ale objął go szybko w pasie ramieniem i uśmiechnął się na pocałunek w policzek. Ian miał na sobie jakiś słodki zapach, jego powieki błyszczały czarnym brokatem. Jak zwykle dolną kreskę miał kolorową, czerwoną, żeby pasowała do spodni. Z włosów zrobił francuza. Jednak wzrok najbardziej przyciągała opaska na jego szyi, bardzo przypominała obrożę. David włożył palec pod nią i lekko pociągnął.

Co to? – spytał rozbawiony. – Proszę cię nie mów, że kupiłeś w zoologicznym.

No co ty! – prychnął Ian. – Jasne, że w sexshopie! Żartuję. Zamówiłem z Amazona.

David zrobił minę, jakby nie był pewien, czy powinien wierzyć. Ian objął go ciasno wokół szyi, pocałował go jeszcze raz. Przeczesał jego niemal całkowicie czarne włosy. David jak zwykle dawał się miętolić bez słowa sprzeciwu, jak labrador, którego dzieci ciągną za uszy, a on nawet nie mruknie. Wydawał się nawet zadowolony. Sponad szkieł okularów zerkał ukradkiem na tę śmieszną obrożę. Była interesująca.

Ian pogładził palcami wzorek, który wyszył na kołnierzyku koszuli, którą dał Davidowi jako jeden z prezentów na osiemnaste urodziny. Pomyślał, że skoro dostał od niego ubranie, na co z początku się zezłościł jak idiota, mógł odwdzięczyć się tym samym. Cieszyło go to, że David naprawdę ją nosił, a nie wcisnął do szafy i zapomniał o jej istnieniu.

A tak. – David coś sobie przypomniał. – Mamie też się spodobał prezent od ciebie. Tak bardzo, że mam ci dać jej numer, żebyś do niej zadzwonił.

Co? – chłopak odchylił się trochę, by móc spojrzeć na jego twarz i ocenić, czy żartował. Chyba nie. – Niby po co? Już wiem, że twoja mama mnie nienawidzi. Nie musi mi tego mówić.

Czy nienawidzi? – David zmarszczył brwi. – Chyba nie o to chodzi. Ale będzie lepiej, jeśli to zrobisz.

Ian wzruszył ramionami. Nie chciał. Mógł gadać z ojcem bliźniaków, był całkiem fajny. Pani Stormare zaś wielokrotnie, jeszcze gdy był zaledwie przyjacielem Laury, dawała mu znać, że nie pała do niego sympatią, choć nigdy wprost. Ale wyczucie stylu miała świetne, to musiał jej przyznać.

Niech będzie – rzucił, by uciąć temat. Bynajmniej nie zamierzał naprawdę do niej dzwonić. – A w ogóle, co tak siedzisz jak książę i nie pomagasz?

To moja impreza w jakiś maksymalnie dziesięciu procentach.

Wolałbyś, żeby w ogóle jej nie było, co? – trafnie zgadywał Ian. – Nie martw się. Zjemy po kawałku tortu, wypijemy szampana, zaśpiewamy jedną piosenkę, a potem ukradkiem czmychniemy do ciebie.

Davidowi podobał się ten plan.

I co będziemy tam robić?

Hm? Sklejać modele, czytać mangi, grać w Cyberpunka…

To całkiem przyjemny plan – zgodził się rozbawiony. – Mam jeszcze do naklepania parę skryptów w Matlabie na rozszerzoną matmę.

Och, gorąco. – Ian powachlował się swoją koszulką. – Ty to jednak jesteś sprośny.

Bardzo. – przyznał cicho David. Położył dłoń na jego karku i przyciągnął do pocałunku. Jego dłoń zatrzymała się poniżej pasa Iana i nie chciała puścić, tylko ściskała mocniej.

Laura stanęła przed nimi i chrząknęła wymownie. Nie przyniosło to żadnego skutku.

Nie chcę przeszkadzać, ale ktoś już właśnie zaparkował przed domem, także ten… Odłóżcie to na potem.

Półgodziny później impreza była już rozkręcona, ale wciąż przez frontowe drzwi prawnie nieprzerwanym strumieniem napływały nowe osoby. David nie znał większości z nich, niektórych kojarzył ze szkoły. Zaś wszyscy poklepywali go, jakby był ich najlepszym przyjacielem. Jednymi z najbardziej spóźnionych była grupka jego znajomych, z którymi projektował gry. Przyjechali jednym autem. Wszyscy.

Twoja była dziewczyna. – Ian błyskawicznie wyłapał ją wzrokiem w tłumie. Nie było to trudne, bo farbowane na zielono włosy miała związane w dwa koczki na szycie głowy. – Stylówę ma naprawdę niezłą. Myślę, że moglibyśmy się zaprzyjaźnić. Mielibyśmy dużo wspólnych tematów.

Ian zmrużył błyszczące od alkoholu oczy i obserwował swojego chłopaka czujnie, przypominał teraz lisa. W głowie Davida dużo się teraz kotłowało. Pewnie coś w stylu „O czym moja była dziewczyna i aktualny chłopak mogliby rozmawiać? O modzie? A może o moim fiucie?”. Ian coś takiego sobie wyobrażał. Nie był zły o to, że zaprosił Carol na przyjęcie. Z tego, co wiedział, rozeszli się w zgodzie. Był najnormalniej w świecie zazdrosny.

Sprawdzasz mnie? – spytał David. Wzruszył ramionami. – Masz prawo robić, co chcesz.

Och, złoty z ciebie chłopiec. – Ian pogłaskał go po dłoni.

Rozmowa się urwała, bo mikrofon od wypożyczonego sprzętu do karaoke przejęła Laura. Razem z Juliusem zaśpiewali „I Got You Babe” Sonny’ego i Cher. Wyglądało na to, że musieli wcześniej ćwiczyć. Ian nagrywał wszystko na telefon. Ludzie klaskali i śmiali się. Część pewnie nie kojarzyła nawet tej piosenki, miała naprawdę sporo lat.

To teraz my! – Ian chwycił zaskoczonego Davida za dłoń i pociągnął ku prowizorycznej scenie.

W życiu nie posądzał się o to, że będzie publicznie śpiewać. Nawet w podstawówce, gdy śpiewali na zmianę w kilkuosobowych chórkach na zajęciach z muzyki, on tylko udawał. Teraz śpiewał „Shallow” i wychodziło mu strasznie, ale tym akurat się nie przejmował on, ani nikt inny. Zachwycony patrzył na Iana, który był w swoim żywiole. Kątem oka wyłapał znów w tłumie Carol, która pokazała mu wyciągnięty w górę kciuk.

Po torcie i szampanie, gdy impreza zmieniła tępo na bardziej melancholijny, a ludzie zaczęli się bujać w rytm nastrojowego deep-housu, Laura i Ian urwali się na papierosa. David zajął się konsumpcją miniaturowych hamburgerów, które niestety zdążyły się już zrobić zimne. Podeszli wtedy do niego koledzy z grupy, również Carol.

Cześć, niezła impreza. Siostra cię zmusiła, co nie? – pryszczaty Dennis podał mu małą paczkę z prezentem. David pod palcami poczuł opakowanie płyty.

Nie mój klimat, ale całkiem miło – pochwalił Robert. Był typowym metalem, jasne włosy związane teraz w niski kucyk miał dłuższe nawet od Laury. Prze luźne t-shirty, które zawsze nosił, zwykle z nadrukami nazw zespołów, wydawał się jeszcze szczuplejszy. – Ale, koleś, ja cię nigdy nie zrozumiem.

David chyba wiedział, co miał przez to na myśli. Obok niego stała Carol. Chrząknęła, przypominając tym samym o swoje obecności, a Robert umilkł w momencie speszony. Dziewczyna uścisnęła Davida, a potem wręczyła mu ozdobną kopertę.

To tylko karta rabatowa do sklepu internetowego na płytę albo grę. Masz tylko miesiąc, żeby z niej skorzystać.

Dzięki. Nie trzeba było.

Pocałował ją w policzek i podziękował jeszcze raz. Stojący z tyłu Robert ciskał w niego piorunami spojrzeniem. David trochę mu się dziwił. On przynajmniej by spróbował.

Hej, a może też coś zaśpiewacie? – rzucił. Pomyślał nad czymś, co wszyscy powinni znać. – Może „Devil Trigger”?

Och, z „Devil May Cry 5”! – ucieszyła się Carol. – Idziemy!

Dennis i Robert potulnie ruszyli za nią. Tak już było. Dziewczyna rządziła. Robert na odchodnym pokazał mu środkowy palec, a on mu w odpowiedzi uniesiony w górę. Uznał, że już mu wystarczy tej zabawy. Głośna muzyka szybko go męczyła. Poszedł do siebie na górę. Odetchnął, gdy usiadł na łóżku. Zsunął buty, a potem się położył. Zaśmiał się z siebie śpiewającego z piosenkę z „A Star is Born”. Nigdy nawet nie posądzał się o to, że chciałby coś takiego zrobić. Było nawet fajnie, ale jemu już wystarczy. Zignorował SMSa, o którym piknięciem powiadomił go telefon w kieszeni. Laura później najwyżej zbeszta go na żywo za zmycie się.

Wiedziałem, że tu się ukryłeś, odludku! – Ian wsunął się do pokoju i zamknął za sobą drzwi, przekręcił gałkę.

David otworzył jedno oko.

Nie chcesz się jeszcze pobawić? – spytał.

Mógłbym jeszcze pośpiewać, ale mój partner wyparował, a ja dziwnym trafem znam tylko piosenki na dwa głosy.

Ach, tak.

Ian wszedł głębiej do pokoju. Zaczął po kolei oglądać modele na półkach. David miał naprawdę pokaźną kolekcję czołgów, samolotów i statków z okresu drugiej wojny światowej, była też Gwiazda Śmierci, Sokół Millenium i dużo więcej rzeczy, których nie umiał rozpoznać. Ilość detali zachwycała. Ian zdążył już przekonać się, jaki David był cierpliwy i uparty jednocześnie. Dziękował za to niebiosom.

Chłopak poklepał miejsce obok siebie na łóżku. Ian dosłownie rzucił się na niego. Był ciężki, mieli prawie tyle samo wzrostu, ale Davidowi bynajmniej nie przeszkadzało to, jak się do niego lepi. Dotąd nie miał pojęcia, że kontakt z drugim człowiekiem może dawać tyle satysfakcji, nawet samo trzymanie się za ręce. Ciepło ciała drugiego człowieka było naprawdę relaksujące.

I jak, solenizancie? – mruknął Ian, rozpinając jednocześnie mu trzy górne guziki koszuli. – Czujesz się dorosły?

Niesamowicie. Mieszkam z rodzicami, oni mnie utrzymują i mam jeszcze lekcje do odrobienia na poniedziałek. Prawdziwy ze mnie mężczyzna – prychnął.

Zawsze do wszystkiego podchodzisz tak pragmatycznie. Trochę jesteś za sztywny.

Będę jeszcze bardziej, jak nie przestaniesz – odparł.

Czyli prawdziwy z ciebie facet. – Zaśmiał się Ian, jednak przestał masować jego pierś. Podobało mu się to, że David miał jednak trochę ciała. Mógłby mieć jeszcze trochę więcej, może na następne urodziny kupi mu karnet na siłownię. Oparł głowę na jego ramieniu. – Kiedy z tobą jestem, czuję taki dziwny spokój. Mógłbym tak z tobą leżeć przez wieki.

David złapał go za dłoń i przyłożył ją do swoich ust. Pocałował go w opuszki palców. Ian zachichotał, ukrywając zażenowanie. On czuł ta samo. Mógłby tak się z nim gzić na tym wąskim, jednoosobowym łóżku przynajmniej do jutra, a nie lubił, gdy ktoś naruszał jego prywatną przestrzeń.

Oni patrzą – szepnął Ian, a jego palce znów wsunęły się pod materiał koszuli Davida.

Kto?

Oni. – Wskazał na patrzących na nich superbohaterów, mechy, elfy i inne fantastyczne rasy. – A ty się tak spinałeś o jednego Stardusta na plakacie. Tu obserwuje nas kilkadziesiąt oczu.

David nie skomentował tego w żaden sposób. Pierwsze i jedyne, co mu przyszło to głowy, to „Bo ja nienawidzę tego chuja”. Rozumiał go w jakiś sposób, jego wściekłość i rozgoryczenie, rozumiał, dlaczego Ian poczuł z nim więź, ale nie mógł wyzbyć się tego, co o nim myślał.

Dlatego nie będziemy nic robić.

Och, przecież musiały widzieć już dużo rzeczy, co nie? W końcu jesteś już dużym chłopcem.

Nikogo poza Ellen nie widziały.

Materac, aż się zapadł, gdy Ian usiadł, jakby rażony piorunem. Wpatrywał się w Davida błyszczącymi oczami. I tak błyszczały przez brokat na powiekach, ale to było coś jeszcze. David westchnął, bo zdał sobie sprawę, jaką gafę popełnił, a w Ianie włączył się już ten tryb chochlika.

To ona! Ta dziewczyna, z którą przyłapał cię stary? Opowiadaj! Ha, a miałem na myśli, co sam robiłeś.

Mowy nie ma. – David ostentacyjnie przekręcił się na drugi bok. Wyciągnął przy tym kartki i odłożył na parapet, o których zapomniał, a wcisnął je wczoraj pod poduszkę. – I serio chciałbyś o tym słuchać? Przecież dziewczyny ci się nie podobają. I ja nie chciałbym, żebyś mi opowiadał co i z kim robiłeś.

Za wiele to bym nie miał do opowiedzenia. Był taki jeden koleś, umówiliśmy się przez Internet, trochę całowaliśmy się u niego i tak dalej, ale w końcu spieprzyłem, bo mi się nie podobało. No i w sumie tyle.

David spojrzał na niego szczerze zszokowany. Nie miał o tym pojęcia. Ian zawsze był taki pewny siebie, nawet kiedy dostawał w mordę od gości z drużyny. Miał o nim swoje wyobrażenie, trochę się zmieniło, gdy poznał go bliżej. Już wiedział, że za tą fasadą pychy, pogardy dla niektórych i niezłomności ukrywał swoje okaleczone „ja”, ale wciąż uważał go za znacznie bardziej otwartego niż on sam, czy nawet kogokolwiek, kogo znał.

Jestem zaskoczony – przyznał. Poczuł coś na policzku, więc dotknął tego miejsca. Na palcach zobaczył brokat, który musiał spaść z powiek Iana, który wisiał nad nim. Zdążył już usiąść na nim okrakiem. – I cały się błyszczę. – Uśmiechnął się.

David jak zwykle wpatrywał się w niego zachwycony, jak pewnie gapił się na okładki nowych gier. Iana wciąż jakoś dziwnie cieszyło to, że największy kujon okazał się, aż takim liberałem, jeśli chodziło o te wszystkie społeczne głupoty i że gdy trzeba było, stawał się bardzo męski. Fajne było to, że tak mało ludzi wie, jaki naprawdę jest. Fajne było to, że on był jedną z tych osób.

No opowiedz – poprosił. Rozpiął mu już całkiem koszulę, i położył dłonie na jego brzuchu. – Tylko trochę. Dam ci wtedy drugi prezent.

A gdzie go masz?

Ian uśmiechnął się. Nachylił się, aby go pocałować. Chwycił jego dłoń i przyciągnął do swojego pośladka.

Tutaj. Też sam szyłem.

No dobra. – David przewrócił oczami, ale się nie ruszył, tylko mocniej zacisnął palce. – Co mam ci powiedzieć? Zrobiła, co chciała i poszła.

– „Ona” zrobiła? Zmolestowała cię? – Zaśmiał się Ian. – Dawałeś jej korki, co nie?

Ojciec mi kazał. To była córka jego znajomego z pracy. Poszła na studia inżynierskie, ale miała zaległości z matmy i fizyki. Przychodziła tutaj. Siedziała przy biurku, a ja na łóżku. Prawie się nie odzywała, tylko zawsze miała na sobie takie strasznie krótkie i strasznie ciasne spódnice. Ciągle przekładała nogę na nogę. Nawet jak coś mówiła, to nie za bardzo dochodził do mnie, co mówi. Myślami byłem zupełnie gdzie indziej. Czegoś chciała, ale ja za bardzo się bałem, żeby zrobić pierwszy krok, więc sama zrobiła. Jej nogi zrobiły. Wstała i bez słowa usiadła mi na kolanach. No i w sumie chwilę potem było po wszystkim.

Kumam. – Zaśmiał się Ian.

Nastoletni prawiczek i studentka, która chciała się nim zabawić. Marzenie każdego licealisty.

A miała chociaż bieliznę? – zapytał dla żartu. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, gdy David odwrócił wzrok. – Nie miała.

Chyba nie, niewiele pamiętam. Zrobiła ze mną, co chciała. Gdy już wyszła, ja dalej nie byłem pewien, czy to nie był sen na jawie.

I jak twój ojciec się dowiedział? Przyłapał was?

Nie. Za drugim razem miałem na tyle jasny umysł, żeby zamknąć drzwi do pokoju na klucz.

Drugim? Spałeś z nią dwa razy?!

No… Pomyślałem, że skoro już przeszedłem na drugą stronę, to wszystko jedno, czy to będzie raz, czy dwa razy. Za pierwszym za bardzo się nie napracowałem, no i chciałem sprawdzić pewne rzeczy za drugim.

To było strasznie pragmatyczne. Ian dziwił się, jak można tak analitycznie podchodzić do seksu, kiedy jest się nastolatkiem i buzują w tobie hormony. Jeśli oboje osiągnęli to, czego chcieli i nikt nie poczuł się zraniony, to nie było w tym nic złego. Pewnie przygoda dodała też pewności siebie Davidowi. Może gdyby nie to, nie odważyłby się z nim związać.

I co, stary was przyłapał? – spytał.

Widzę, że Laura nie szczędziła ci szczegółów – prychnął David. – Nie no, żeby drzwi zamknąć na klucz, to pamiętałem, jak mówiłem. Po prostu domyślił się po naszych minach. Wziął mnie na bok i zaczął wypytywać. Pierwszy raz widziałem, żeby był taki zdenerwowany. Kiedy powiedziałem, że nie chodzimy ze sobą, był już wściekły. Powiedział, że może nie jestem tego świadomy, ale takim nierozważnym zachowaniem, mogę kogoś zranić, nawet jeśli ta druga osoba udaje, że wszystko jest w porządku. Pamiętam, że powiedział „pieprzenie dla pieprzenia nie jest tego warte”. Zdziwiłem się, bo zwykle nie przeklina. I tak się skończyło. Na święta wysyła mi życzenia na Facebooku. I zdała z matmy.

Twój stary jest mądry po fakcie. Czy raczej, próbował uczyć cię na własnych błędach.

Może. Pewnie dlatego też tak lekko przyjął nasz związek. Chyba nawet się z niego ucieszył.

Klawo! – Ian klepnął go w klatkę piersiową, aż plasnęło. – Fajnie się gadało, ale czas przejść do rzeczy!

Ściągnął przez głowę podkoszulek i rzucił na podłogę. Czuł, że się rumieni. Z jakiegoś powodu rozśmieszyło go to, że jego włosy naelektryzowały się przez materiał. W takich momentach, gdy fala gorąca zalewa ci głowę, przestajesz myśleć o czymkolwiek. Wszystko znika, wszystko, co jest brzydkie, brudne albo straszne. Chichoczesz jak nastolatka przez byle co, płaczesz, a nie jesteś smutny. Opowiadasz głupoty, których będziesz się wstydzić, dopiero gdy znów zaczniesz myśleć racjonalnie. Miłość jest taka cudowna.

Podniósł się na chwilę z ud Davida. Uśmiechnął się, gdy zobaczył, jak wypchane były już jego spodnie. Sięgnął do własnego guzika. Czarne oczy Davida czujnie śledziły jego ruchy. Były czerwone, to ulubiony kolor Iana. Pasował do niego. Materiał opinał tylko przód, bardzo ciasno. Z tyłu były tylko dwa paski materiału, które ściskały pośladki, podnosząc je przy tym do góry, przez co wyglądały na bardziej okrągłe. Dwie tasiemki zakończone metalowymi obrączkami zwisały Ianowi po bokach ud, których skóra mocno się błyszczała. Podniósł ręce nad głowę, chwytając się dłonią za łokieć. Chciał zaprezentować się w pełnej krasie, napiąć wszystkie mięśnie.

No…

David chwycił go za uda. Miał je takie szczupłe, że prawie mógł je całe objąć. Wsunął palce pod gumki opinające pośladki. Potarł nosem o czerwony materiał. Pachniał perfumami. Ian był świetny w robieniu prezentów. Bardzo drobiazgowy perfekcjonista. Przejechał językiem po wyraźnie odznaczającej wypukłości, która wołała o uwolnienie. Będzie musiała jeszcze poczekać. Na języku poczuł lekką szorstkość materiału, gorąco i wilgoć. Złożył jeszcze pocałunek i odsunął się, aby spojrzeć w górę, na Iana. Ten przygryzał palec.

David… – sapnął prosząco.

Za chwilę. Najpierw się odwróć.

Ian wykonał prośbę. Odwrócił się i znów wyeksponował jak najładniej. Nogi mu miękły z każdą chwilą, a stał na materacu. Niedługo wyląduje na kolanach. Wolverine stojący na półce ich obserwował. Ianowi to nie przeszkadzało. Uśmiechnął się do niego.

Pisnął, gdy David sprawdzał, jak sprężyste są gumki, które opinały jego szczupłe pośladki. Aż strzeliło.

Boli! – Zaśmiał się.

Przepraszam – mruknął David i zaraz pocałował zaczerwienioną skórę.

Objął go w pasie i przyciągnął do siebie. Chciał, żeby usiadł mu między udami. Gdy miał go już przed sobą, pocałował go w kark. Czerwone włosy drażniły go w nos. Dłońmi przesunął po szczupłym ciele Iana, aż dotarł do jego klatki piersiowej. Zatrzymał się tam na dłużej.

Zatęskniłeś za cyckami? – spytał Ian.

Te śmieszne gatki, które sam uszył, zrobiły się ciasne. I mokre. Sięgnął za siebie, by dotknąć Davida. Przejechał palcami po jego czarne czuprynie, musnął jego okulary.

Nie… – Dłonie Davida sięgnęły między jego uda. – Za tym zatęskniłem.

Zaczął zsuwać materiał z ud Iana. Wolno, ciesząc się z dotyku jego skóry. W końcu czerwony materiał opadł na porzucony na podłodze podkoszulek. Swoje spodnie ściągnął już znacznie szybciej, siedząc na krawędzi materaca. Już nagi wrócił na łóżko już na klęczkach. Ian położył się na boku, podpierając głowę na dłoni. Pieścił się powoli.

David nie należał do gołosłownych, więc też się położył, tylko z nogami w przeciwnym kierunku. W życiu tego nie robił, ale wszystko zaczynało się od tego pierwszego razu.

O Boże… – Usłyszał.

Uśmiechnął się, przed nosem mając penisa Iana. Objął go palcami, zważył jądra. Zamknął oczy. Zaczął go pieścić, nie wiedział, co powinien robić, więc po prostu trzymał oczy zamknięty, myśląc o tym, co sam chciałby czuć. Najdziwniejsze było to, że bardziej pochłaniała go potrzeba dania przyjemności, niż przyjemność, którą sam czuł. Cieszył się tym, jak to, co pieścił ustami, rosło, stawało się jeszcze gorętsze, wypełniało go coraz bardziej. Zacisnął powieki jeszcze mocniej, gdy poczuł, że to już koniec. Ian wbił palce w jego skórę. Porysował ją paznokciami. Chyba przez to sam też doszedł. Kiedy wrócił mu już rozum, obrócił się na plecy. Przez dłuższą chwilę trzymał dłoń przyciśniętą do ust. Ian patrzył na niego czujnie, niepewny, jak powinien się teraz zachować. David jednak w końcu poklepał miejsce obok siebie.

Poleżeli, poszeptali, a potem poszli spać. 

2 komentarze:

  1. Hej. Porównanie Davida do labradora poprostu cudne . Rozdział świetny,a chłopcy razem tacy słodcy. Ale co mnie bardzo zaskoczyło ,to mama Davida . Kobieta z rozdziału na rozdział staje się tak jakby przyjemniejsza. No chociaż nie wiadomo co może powiedzieć Ianowi jak faktycznie do niej zadzwonić. Pozdrawiam i dużo weny życzę. W

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, z mamą David może się skończyć bardzo źle lub bardzo dobrze. Zależy, czy akurat wkurzy ją tego dnia Martin, czy nie ;) Moja koleżanka miała takiego boksera, z którym dzieci mogły robić wszystko, a on nic. Jednak porównanie do boksera można by źle skojarzyć xD
      Pozdrawiam!

      Usuń