piątek, 20 marca 2020

EROS/SORE - ROZDZIAŁ 4 - Spodenki niezgodne z regulaminem

Jak tam w czasach zarazy? Mam nadzieję, że wszystko w porządku. Ja spaceruję po lasach. Pełno wszędzie motyli cytrynków i wiewiórek :)



Stanął przed głównymi drzwiami szkoły i wziął jeszcze jeden, głęboki wdech. Wcale nie po to, aby dodać sobie odwagi! Mijający go ludzie obdarzali go jeszcze bardziej zdziwionymi spojrzeniami, niż mieli to w zwyczaju. Od dzisiaj postanowił przestać się kulić i chować. Postanowił przestać udawać.

Wszedł do szkoły. Na głównym korytarzu, tak pełnym uczniów, że nie można było przecisnąć się do swojej szafki bez szturchnięcia kogoś barkiem, od razu wyłapał wzrokiem Thomasa. Uśmiechnął się. Poprawił worek na ramieniu i ruszył w jego stronę. Dwie mijane przez niego dziewczyny obdarzyły go zszokowanym spojrzeniem. Przez jego wygląd i to, że miał lepsze nogi od nich. Bo miał, był wysoki i szczupły, a dzisiaj ubrał krótkie szorty. Zielone z wyhaftowanym tęczowym smokiem na jednej nogawce. Dotąd ubierał je tylko w domu, kiedy był sam i oglądał się w dużym lustrze wiszącym na ścianie w przedpokoju.
– Dzisiaj to przesadziłeś, Pussy. – Thomas zaśmiał się obrzydliwie, stając przed nim z jeszcze z dwojgiem swoich przyjaciół, również osiłków z drużyny. – Już wszyscy wiedzą, że jesteś ciotą. Chciałeś przekonać niedowiarków?
– Tylko jedna „ciota” i nic oryginalnego? – mruknął Ian, naprawdę zawiedziony. Dziś liczył na coś bardziej niestandardowego, przez co ludzie stanęliby w miejscu i obserwowali. – A co powiesz na to?
Pod kamizelką z rudego futra miał ten sławny podkoszulek z kotem. Zsunął ramiona serdaczka, żeby zaprezentować go w pełnej krasie. Uśmiechnął się przy tym do Thomasa, mrużąc oczy, jakby miał zaraz pozwolić materiałowi obszytemu futerkiem zsunąć się z ramion na podłogę w powolnym, erotycznym geście, a za tym miał iść ten głupawy t-shirt. Nawet mrugnął do niego jednym z podkreślonych kredką oczu.
– Czego ty chcesz?! – warknął Thomas, jednak był wyraźnie speszony. Spojrzał na twarze swoich kolegów, a potem na zbierający się wokół niego tłum. – Weź się wreszcie odczep ode mnie! Pedale!
– To ty się do mnie pierwszy odezwałeś – zauważył Ian. – Więc to raczej ty się do mnie doczepiłeś. I to nie pierwszy raz, zawsze to ty zaczynasz. Jesteś jak rzep, który nie chce odpaść. Powiedz mi wreszcie, czego ty naprawdę chcesz ode mnie? Czy  to sławne „chciałbym, ale się boję?”  – Zachichotał. – No, Tommy?
Parę osób przyglądających się rozwojowi sytuacji, zaczęło się śmiać. W tym również koledzy Thomasa. Ian uśmiechnął się szerzej i zamaszystym gestem poprawił wyprostowane dziś rano włosy.
– No wyznaj to, Tommy. – Zaśmiał się ktoś.
– Zamknij się.
Tracący grunt pod stopami Thomas spojrzał wściekły na Iana, a potem zrobił jedyne, co przyszło mu do głowy. Rzucił się na niego, ale nie zdążył wyprowadzić uderzenia. Razem runęli na podłogę. Koło złożone z gapiów rozsunęło się, kilka osób wyciągnęło telefony i zaczęło nagrywać.
– Ty chamie! – warknął Ian, gdy chłopak szarpnął go za kamizelkę, wyrywając przy tym garść futra.
Chwycił go za bark, usiłując wydostać się spod niego, ale gdy mu się to nie udało, zrobił pierwsze, co przyszło mu do głowy. Ugryzł go w ucho. Thomas zawył z bólu.
– Co tu się dzieje, do jasnej cholery?! – Wszystko w momencie ucichło, gdy nad splecioną w bynajmniej nie miłosnym uścisku dwójką stanął nauczyciel wychowania fizycznego. – Koniec tego, natychmiast! A reszta do klas, już po dzwonku!
Ian podniósł się jako pierwszy. Otrzepał kamizelkę i spojrzał na swoją kopniętą przed momentem łydkę. Podeszwa adidasa Thomasa zdarła mu skórę do krwi. Drugi chłopak także się podniósł. Trzymał się przy tym cały czas za ucho. Jego twarz i szyja były wściekle czerwone i chyba tylko ostatkiem siły powstrzymywał się przed wypluciem wiązanki przekleństw.
– Jefferson, chcesz zostać zawieszony?! Wyrzucony z drużyny?! – spytał go trener, jakby to była najważniejsza teraz kwestia.
– Nie, panie trenerze! Ale ten…
– Nawet nie kończ! Obaj za mną!
Poszli jak na ścięcie za trenerem. Nie mówili nic do siebie, ale co moment spoglądali jeden na drugiego, dając tym spojrzeniem wyraz swojej pogardy. Trener zatrzymał się przed drzwiami prowadzącymi do małego pokoiku, który był przeznaczony dla nauczycieli. Tam jedli swoje bułeczki i wypłakiwali się, jak bardzo nienawidzą tej roboty.
– Wchodzić – nakazał.
W środku nie było teraz nikogo, w końcu lekcja już się zaczęła. Stanęli jak najdalej od siebie. Ian syknął niezadowolony z obrotu sprawy. To miał być jego dzień chwały.
– I co mi powiecie? – spytał trener, zaplatając masywne ramiona na klatce piersiowej. – Thomas?
– Bo on się tak obnosi, no! I podszedł teraz do mnie, jakby sam się prosił! To dostał, czego chciał!
– Podszedłem, żeby powiedzieć „cześć” – skłamał Ian. – Chciałem zakopać topór wojenny, a on się na mnie rzucił.
Trener westchnął zmęczony, patrząc przy tym niechętnie na to kolorowe dziwadło.
– To prawda, Thomas?
– Bo mnie prowokował. Ten pe…! – chłopak przerwał w pół słowa. – Wie pan kto.
Nauczyciel widocznie się męczył. To, co myślał, nie pokrywało się z tym, co powinien w takiej sytuacji powiedzieć nauczyciel. Tyle wiedział.
– Zostańcie – polecił. – Pójdę po dyrektora. Jeden siada w lewym koncie, drugi w prawym i ani kroku. Dotarło?
Wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Ian prychnął.
– Co on głupi? Przecież się pozabijamy.
– Może ty! – warknął Thomas i usiadł na krześle w koncie.
Nie chciał zostać zawieszony. Niedługo półfinały stanowego turnieju. Ian wzruszył szczupłymi ramionami i przeszedł na drugi koniec pokoju. Usiadł na składanym krzesełku, a nogi oparł o stolik z premedytacją je eksponując.
– Krwawisz – zauważył z dumą.
Na białym podkoszulku Thomasa widać było parę kropel krwi. Chłopak sięgnął do swojego ucha. Skrzywił się, gdy spojrzał na oblepione krzepnącą krwią palce.
– Mam nadzieję, że niczym mnie nie zaraziłeś – burknął jedynie w odpowiedzi, po czym wrócił do obserwowania, co było za oknem.
– A, bo jestem gejem, tak?
Ian nie uzyskał żadnej odpowiedzi, co go zdziwiło. Thomas go ignorował. Uparcie patrzył przez okno. Ian zmienił ułożenie nóg. Przeczytał smsy od Laury zaniepokojonej jego nieobecnością na lekcji. Uświadomił sobie wtedy, że nie był dzisiaj przy szkolnych szafkach. Nie widział Davida, nie wymienił z nim zwyczajowego, suchego „cześć”, które dzisiaj pewnie i tak nie przeszłoby mu przez gardło i nie zobaczył, jaki ma dzisiaj zegarek.
– Byłeś u Ricka na grillu, co nie?
Ian spojrzał zdziwiony na Thomasa. Pytanie kompletnie znikąd, niepodszyte wrogością, ale czymś innym, czego nie umiał odczytać. Znał tylko jedną wersję Thomasa. Wulgarną i prymitywną.
– Bo co? – syknął. – Bo nie mogę?
– Nie o to pytam! Pytam, czy byłeś.
Thomas patrzył na niego jakoś tak niepewnie. Jakby był ciekawy odpowiedzi, ale jednocześnie się jej bał. Dla Iana było to intrygujące.
– Byłem.
– I co?! – warknął już zirytowany Thomas. – Odpowiadaj po ludzku. Wiem, że byłeś. Pytam się, co tam robiłeś. Czytaj między tymi pierdolonymi wierszami!
Ian popatrzył na niego rozszerzonymi oczami i parsknął śmiechem.
– Boisz się, że spedaliłem kapitana drużyny? – zakpił. – Jeśli bardzo chcesz wiedzieć, to chyba próbował mi coś zaproponować, ale nie bardzo mu to wyszło. Możesz odetchnąć.
Thomas poruszył bezgłośnie ustami. Wpatrywał się w Iana, ale nic nie powiedział. Wyglądał, jakby właśnie doznał szoku. Jakiejś traumy. Pierwszy raz nie pluli na siebie jadem, ani się na siebie nie rzucali niczym jakieś wściekłe małpy, więc to była pierwsza szansa, aby Ian mógł mu się przyjrzeć. Thomas był trochę niższy od niego. Nie miał raczej szans na karierę profesjonalnego koszykarza. Ciepły odcień jego skóry to nie była opalenizna, a efekt wielopokoleniowej mieszanki genetycznej. Miał drobny nos i zielone oczy. Gdyby pozwolił włosom urosnąć na więcej niż kilka milimetrów, pewnie byłyby kręcone. Nie był taki brzydki, nawet przystojniejszy od brata Juliusa i mocniej od niego zbudowany.
– Powiesz coś? – spytał Ian, gdy nie doczekał się odpowiedzi. – Coś tak zamilkł? Straciłeś za dużo krwi?
– Morda, Pussy. Serio się zamknij, bo naprawdę ci wpierdolę.
Groźba wypowiedziana tym pozbawionym emocji tonem zrobiła na Ianie większe wrażenie, niż zwyczajowe powarkiwania Thomasa. Ten jednak znów patrzył przez okno. Ian wzruszył więc szczupłymi ramionami i wrócił do przeglądania głupot w Internecie.
Po kolejnym kwadransie wreszcie pojawił się dyrektor. Szybko opanował sytuację. Nawet nie zadawał pytań, wystarczyło mu jedno spojrzenie. Thomasa wykluczył z trzech następnych meczów, a Iana zawiesił na tydzień w prawach ucznia.
– Za co? – zdziwił się chłopak. – To on zaczął.
– A ty nie przerwałeś – odparł dyrektor. – I za złamanie szkolnego regulaminu w jeszcze jednym miejscu.
– Słucham?
– Spodenki i spódnice przynajmniej do połowy uda.
Ian spojrzał na swoje nogi. Miał rzucić coś o tym, że na dziewczyny nikt nie zwraca uwagi, ale przypomniał sobie, że Laura kiedyś dostała naganę za bluzkę odkrywającą brzuch.
– Pan jest spoko, panie dyrektorze – rzucił. – Nienawidzi pan wszystkich tak samo.
Mężczyzna spojrzał na niego zdziwiony, a potem z rozbawieniem pokręcił głową.
– Ja was wszystkich kocham tak samo – skorygował. – Wykorzystaj ten czas na naukę algebry. Wiem, że jesteś bliski zagrożenia.
– Ale jest tyle fajniejszych rzeczy do roboty – jęknął Ian, chociaż to nie była prawda. Ostatnio mało rzeczy mógł nazwać „fajnymi”, a nauka algebry się do nich zaliczała.

Nie miał po co iść teraz do klasy, lekcja już prawie się skończyła. Postanowił więc zahaczyć o automat z napojami stojący niedaleko schodów. Musiał zastanowić się, czy chce sok bez cukru, bez słodzików, bez kalorii, czy bez sztucznych barwników. Sok z marchewki jednak go nie uspokoił. Wyszedł więc tylnymi drzwiami z budynku szkoły i udał się w kierunku kompleksu sportowego, aby schowany przed ludzkim wzrokiem i kamerami zapalić. Papierosa i zapalniczkę trzymał w wewnętrznej kieszeni kamizelki, którą sam sobie doszył.
Gdy przechodził obok baraku, w którym przetrzymywano sprzęt sportowy, ze zdziwieniem zauważył, że drzwi nie są domknięte. Zwykle nauczyciele tego pilnowali, w końcu leżał tam sprzęt warty sporo pieniędzy. Ciekawość nie pozwoliła mu po prostu przejść obojętnie dalej. Skradając się bliżej, spodziewał się zobaczyć przez szparę w drzwiach jedną z dwóch filmowych sytuacji – seks albo dręczenie jakiegoś szkolnego popychadła. On był tutaj, więc została tylko pierwsza opcja. Gdy podszedł wystarczająco blisko, usłyszał dwa głosy. Znał je bardzo dobrze. Należały do Richarda i Thomasa.
– Trzy mecze? No ładnie poszalałeś. Ale na treningi chyba możesz dalej chodzić?
– Nic nie mówił, że nie – burknął Thomas. – Ja pierdolę.
– I co ci dało to ciągłe rzucanie się na niego? Zawieszenie i ślady zębów na uchu. – Zaśmiał się brat Juliusa.
– Weź te łapy!
Ian wstrzymał powietrze i zaryzykował, przysuwając się na tyle, by mógł zajrzeć do środka przybudówki. A zaryzykował wiele, bo swój prosty nos przynajmniej, a może i sprawność przyrodzenia. Dobrze, że wstrzymał oddech, bo inaczej wydałby z siebie jakiś na pewno nieludzki dźwięk, na to co zobaczył. Po prostu by skowyczał ze zdziwienia i z radości.
Richard nie wziął groźby na poważnie i trzymał łapy na Thomasie, a dokładnie na jego pośladkach. Ten siedział na koźle gimnastycznym i oddawał pocałunek. Na pewno nie ich pierwszy, ani nie drugi. Odchylał się do tyłu, pozwalając Richardowi się zdominować i oplótł jego nogi łydkami.
Ian pośpiesznie odsunął się od niedomkniętych drzwi i przywarł plecami do ściany, w momencie gdy dłoń bliźniaka wsunęła się za pasek dżinsów Thomasa. W pierwszym odruchu chwycił za telefon i włączył nagrywanie. Tylko kilka sekund wystarczyło, żeby się zemścić za te wyzwiska, podbite oko, za te rozprute ubrania i wbitą w błoto dumę. Za to upokorzenie. I nienawiść. A przede wszystkim, za dwulicowość.

– Przyjdziesz dzisiaj do mnie? Oglądniemy mecz czy coś. – Zachichotał Richard, dając znak, że w planach miał zupełnie co innego.
– Nie.
Thomas odsunął go od siebie i zeskoczył na ziemię. Poprawił spodnie i wytarł wierzchem dłoni usta.
– Nie – powtórzył.
– Ej, co jest? – spytał blondyn strapiony. – Z Ianem to ja cię tak tylko drażniłem. Chyba nie brałeś tego na poważnie? Wolę mojego Tommy’ego. Za to, że jest się do czego przytulić, chociaż taki trochę kurdupelek i za tą wiecznie naburmuszoną minę.
– Nie mów tak – syknął Thomas, odtrącając jego ręce, gdy próbował go objąć. – Może ja jestem tylko naburmuszonym kurduplem, do tego głupim, więc pewnie będę rano opróżniać ludziom kubły na śmieci w niebieskim kombinezonie, ale ty możesz coś osiągnąć, a naburmuszony kurdupel tylko będzie ci wadził.
– Jezu, znowu to samo? Pozwól może sam o tym zadecyduję?
Ian liczył, że nagra seks, a dostał nastoletni dramat. Thomas wyleciał jak oparzony z przybudówki, więc w ostatniej chwili zdążył ukryć się za winklem. Na szczęście pozostał niezauważony. Richard wyszedł niedługo po Thomasie, ale nie ruszył za nim.
– Ja pieprzę – jęknął zniechęcony  i udał się w kierunku szkoły, mijając przy tym Iana przyklejonego plecami do bocznej ściany.
Na szczęście był zbyt pogrążony we własnych, posępnych myślach, żeby go zauważyć. Ian, wciąż niemogący wyjść z szoku, odprowadził go wzrokiem. Odblokował telefon i obejrzał nagranie bez dźwięku. Filmik nie był zbyt wyraźny, ale na tyle, aby wrzucony do neta, na szkolną grupę, zrobił prawdziwą furorę. Ian od zawsze sądził, że zemsta smakowałaby nad wyraz słodko, ale teraz czuł w ustach jedynie gorycz. Wahał się jeszcze dłuższą chwilę, ale w końcu usunął filmik.
Sięgnął po papierosa, w końcu po to tu przyszedł i teraz jeszcze bardziej go potrzebował. Najbardziej chciał teraz iść do domu, ale jego zawieszenie zaczynało się dopiero od przyszłego tygodnia. Paląc, patrzył w dół, na swoją ubrudzoną krwią łydkę. Wiedział, że na świecie jest wiele osób, które mają znacznie bardziej przejebane od niego. Chorzy na białaczkę, ofiary gwałtów albo rodzice, którzy stracili swoje dzieci. Jego życie było dobre, tylko że, jakoś tak, dzisiaj czuł, że poziom jego schujowienia przekroczył jakąś granicę, przez którą chciało mu się płakać. Był mięczakiem.
Przygniótł peta do ziemi trampkiem i ruszył w stronę szkoły. Za chwilę zaczynała się kolejna lekcja, a on musiał jeszcze iść do swojej szafki, żeby wziąć potrzebne podręczniki. Na drugiej przerwie na głównym korytarzu nie było aż tylu uczniów. Plotki jednak szybko się rozchodziły, każdy miał przecież telefon, więc byli nim jeszcze bardziej zainteresowani niż zwykle. Zawsze chciał być w centrum uwagi, ale nie takim.
Oczywiście los postanowił go dzisiaj kopnąć w dupę więcej niż jeden raz, więc przy szafkach natknął się na niego. Akurat w ten dzień David musiał zapomnieć kalkulatora, więc wrócił po niego na pierwszej przerwie. Ian zauważył go pierwszy. Dzisiaj miał na nadgarstku zegarek ze srebrną bransoletą, a guziki jego mankietów były zapięte. Włosy ułożone i ta sama flegmatyczna mina, jakby wczoraj nie spał z jakąś dziewczyną, a potem nie dał mu kosza.
– Ian. – Na twarzy Davida pojawiło się coś na kształt zdziwienia, gdy go zauważył. – Cześć.
– Ta – mruknął Ian speszony, rozgoryczony, zmęczony i zawiedziony – cześć.
Zadzwonił dzwonek obwieszczający rozpoczęcie kolejnej lekcji. David kiwnął mu jeszcze głową i odszedł. Ian spojrzał na swoje odbicie w lusterku, które miał przymocowane do wewnętrznej strony drzwiczek od szafki, a potem kucnął na podłodze i tak już został. Widział sneakersy ludzi, którzy go wymijali. Niektórzy na chwilę przystawali, by mu się przyjrzeć. Po chwili korytarz był już pusty. Zostawili go. 
Zrobiło się zupełnie cicho. Przez to tylko wyraźniej słyszał swój urywany oddech. Uniósł głowę, gdy ujrzał parę czarnych, wypastowanych półbutów. To David stał nad nim. Z jakiegoś powodu wrócił.
– Źle się czujesz? – spytał. – Zaprowadzić cię do pielęgniarki?
Ian prychnął. Czy on musiał być zawsze taki miły? To wcale nie pomagało.
– Nie. Tylko przeżywam taki mały kryzys – zadrwił z siebie. – Spóźnisz się na lekcję.
David jednak nie pokierował się sugestią, bo nie ruszył się nawet o centymetr. Pochylił się i chwycił Iana za nadgarstek, nakłaniając go do wstania.
– Kredka ci się rozmazała – zauważył, gdy ich twarze znalazły się na jednym poziomie.
– Bardzo śmieszne – odparł Ian.
– Naprawdę.
David sięgnął do jego twarzy i przetarł kciukiem skórę pod prawym okiem.
– Widzisz? – spytał i pokazał mu ubrudzony palec.
Ian patrzył na niego zupełnie zdezorientowany. Stał jak wryty, a kolejne łzy zaczęły bez powodu spływać mu po policzkach. David przyglądał mu się przez moment, również bez słowa, a potem chwycił go za dłoń i pociągnął w stronę męskiej łazienki. Ian dał się prowadzić.
Gdy byli już w środku, oparł się o blat z umywalkami i czekał, chociaż nie miał pojęcia na co.
– Krwawisz?
– Co? – spytał zaskoczony, a potem spojrzał na swoją nogę. – Thomas…
– To przez niego? – spytał David, znów dotykając jego twarzy, tym razem jednak papierowym ręcznikiem.
– Nie poryczałbym się, bo znów na siebie poszczekaliśmy, a potem lekko się pogryźliśmy – odparł obronnie Ian, poddając się dłoniom Davida.
Nie miał pojęcia, co się właśnie działo, ale nie chciał, żeby się skończyło. Wędrował wzrokiem po twarzy Davida, jak zwykle spokojnej i z której nie dało się nic wyczytać.
– Usiądź na blacie.
Ian wykonał polecenie. David odkręcił wodę i zmoczył ręcznik. Chwycił jego łydkę, przesuwając powoli dłoń po gładkiej skórze. Drugą zaczął ścierać krew. Ian patrzył jak strużki wody ślizgają się po jego wydepilowanej skórze, obserwował powoli poruszające się, smukłe palce Davida i bransoletę jego zegarka, od której odbijało się światło lampy.
David przesunął dłoń na jego udo. Niemalże mógł jej objąć. Ian miał bardzo szczupłe nogi, on bardzo długie place. Gdy wsunęły się pod materiał jego spodenek, chłopak chwycił Davida za nadgarstek. Poczuł pod opuszkami palców metal jego zegarka, ale wcale nie był zimny, jak się spodziewał, ale bardzo ciepły.
– Przecież nie możesz – przemógł się i przypomniał cicho, drżącym ze zdnenerwowania głosem. 
– Tak i mam trzy powody – odparł David.
– Jakie?
– Nie chcę oszukiwać ani ciebie, ani mojej dziewczyny. Musisłbym najpierw z nią zerwać.
– A kolejne dwa? – spytał Ian.
David przekręcił swoją dłoń tak, aby teraz mogli się za nie trzymać.
– Powiedziałeś, że jestem „nerdem-sztywniakiem” i to jest prawda – zaczął. – Nie lubię być w centrum uwagi. Nie wiem, czy dam radę. Czy będziesz mógł być przy mnie sobą. 
– Nie musimy się przecież ujawniać – zauważył Ian. – Nikt w szkole nie musi wiedzieć.
Brat Laury pokręcił głową.
– Nie, to by nie było w porządku.
Ian uśmiechnął się pod nosem. On tak strasznie poważnie do tego podchodził. Jakby rozważał to już tysiąc razy, pomyślał, przypatrując się twarzy Davida, który patrzył na niego ponad szkłami okularów z tą miną stoika. I tak musiało być. Może myślał o tym już wcześniej, niż zaczął on sam. Może David myślał o tym za każdym razem, gdy spotykali się przy szkolnych szafkach. I wczoraj też zanim dał mu odpowiedź. 
– A trzeci powód? – zapytał, ściskając udami jego biodra.
David wreszcie wydawał się speszony.
– Bardzo mi się podobasz – przyznał po chwili cichszym głosem.
– To chyba dobrze? – spytał zdziwiony Ian, gdy jednak ujrzał zakłopotanie na twarzy Davida, nagle zrozumiał. Uniósł brew, uśmiechając się bezczelnie. Znów zmienił ułożenie ich dłoni. Teraz David obejmował jego udo. – Chodzi o to, jak się ubieram? O to, że się maluję i mam długie włosy? Kręcą cię takie androgeniczne hybrydy? Masz jakiś fetysz?
Ian uśmiechnął się szerzej. Dłoń, która obejmowała jego udo, tuż poniżej nogawki jego niezgodnych ze szkolnym regulaminem spodenek, stała się jeszcze gorętsza i nagle spocona.
Ian przechylił głowę, pozwalając farbowanym na burgund włosom opaść na czoło, gdy David próbował uciec wzrokiem.
– Jestem bardzo ciekawy. – zachcihotał.  O czym teraz myślisz?


5 komentarzy:

  1. Ha! Thomas gejem! No tak to bywa, ale tu wygląda na to że był zazdrosny a nie w zaprzeczeniu hehe :) Podoba mi się, że Ian nie jest taką ciapą, tzn może on tak się czuje, ale widać że nie jest. I nie jest mściwy, ale mam nadzieję że znajdzie okazję zeby trochę dokuczyć Thomasowi - kto wie, może jeszcze będzie z tego przyjaźń Ian musi tylko trochę w siebie uwierzyć :) I jeszcze David teraz... No ciekawe czy coś z tego będzie? Nie wiem co Iana w nim kręci, ale może się jeszcze tego dowiem :) Dzięki bardzo za rozdział 😍 A zaraza, zarazą, ale podatki niestety liczyć trzeba, więc ja normalnie pracuje niestety. Jedyny plus, że korków nie ma w drodze do roboty xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No David jeszcze zaskoczy, obiecuję ;) I pojawi się wp przyszłym rodziale postać bardzo charakterystyczna, która tylko gdzieś tam była w tle w "Life is Cheap" i dużo zamiesz ;)
      Ja też w robcie, tylko z domu. Z podatkami się tak nie da? :D W ogóle, podziwiam. Dla mnie podatki to magia :D
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ja jeszcze nie czytałam Life is Chip... Oczywiście mam w planach nadrobić, ale kiedy... to już inna para kaloszy xd
    Na razie ledwo wyrabiam się z czytaniem bieżących opowiadan i tłumaczen :) A z podatkami teoretycznie się da w domu, ale w praktyce musialabym tonę segregatorow wziąć ze sobą 😁 Więc wolę pojechać do biura. Będę śledzić ciąg dalszy, pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieźle mnie wciągneła ta historia i widzę, że coraz bardziej się rozkręca. Bardzo polubiłam Iana, łatwo się z nim utożsamić, pomimo że jestm 30 letnią hetero kobietą, a mój styl nigdy nie był wyrazisty. Jednak łatwo mi zrozumieć co przechodzi, tą fazę, mam wszystko w dupie jestem sobą. Jestem ciekawa co pokaże nam dalej. Szczerze mówiąc liczyłam na taki sztampowy romans z Thomasem, ale się na to niestety nie zanosi. Dawid mi tak średnio podszedł, mam taką głupią nadzieję, że Ian jednak będzie miał romans z jego ojcem xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "że Ian jednak będzie miał romans z jego ojcem". O matko! To by była akcja! Ale nawet nie umiem sobie tego wyobrazić xD Zbyt nierealne, ale super ciekawe :D

      Usuń