Stanął
przed głównymi drzwiami szkoły i wziął jeszcze jeden, głęboki
wdech. Wcale nie po to, aby dodać sobie odwagi! Mijający go ludzie
obdarzali go jeszcze bardziej zdziwionymi spojrzeniami, niż mieli to
w zwyczaju. Od dzisiaj postanowił przestać się kulić i chować.
Postanowił przestać udawać.
Wszedł
do szkoły. Na głównym korytarzu, tak pełnym uczniów, że nie
można było przecisnąć się do swojej szafki bez szturchnięcia
kogoś barkiem, od razu wyłapał wzrokiem Thomasa. Uśmiechnął
się. Poprawił worek na ramieniu i ruszył w jego stronę. Dwie
mijane przez niego dziewczyny obdarzyły go zszokowanym spojrzeniem.
Przez jego wygląd i to, że miał lepsze nogi od nich. Bo miał, był
wysoki i szczupły, a dzisiaj ubrał krótkie szorty. Zielone z
wyhaftowanym tęczowym smokiem na jednej nogawce. Dotąd ubierał je
tylko w domu, kiedy był sam i oglądał się w dużym lustrze
wiszącym na ścianie w przedpokoju.
–
Dzisiaj to przesadziłeś,
Pussy. – Thomas zaśmiał się obrzydliwie, stając przed nim z
jeszcze z dwojgiem swoich przyjaciół, również osiłków z
drużyny. – Już wszyscy wiedzą, że jesteś ciotą. Chciałeś
przekonać niedowiarków?
–
Tylko jedna „ciota” i nic
oryginalnego? – mruknął Ian, naprawdę zawiedziony. Dziś liczył
na coś bardziej niestandardowego, przez co ludzie stanęliby w
miejscu i obserwowali. – A co powiesz na to?
Pod
kamizelką z rudego futra miał ten sławny podkoszulek z kotem.
Zsunął ramiona serdaczka, żeby zaprezentować go w pełnej krasie.
Uśmiechnął się przy tym do Thomasa, mrużąc oczy, jakby miał
zaraz pozwolić materiałowi obszytemu futerkiem zsunąć się z
ramion na podłogę w powolnym, erotycznym geście, a za tym miał
iść ten głupawy t-shirt. Nawet mrugnął do niego jednym z
podkreślonych kredką oczu.
–
Czego ty chcesz?! – warknął
Thomas, jednak był wyraźnie speszony. Spojrzał na twarze swoich
kolegów, a potem na zbierający się wokół niego tłum. – Weź
się wreszcie odczep ode mnie! Pedale!
–
To ty się do mnie pierwszy
odezwałeś – zauważył Ian. – Więc to raczej ty się do mnie
doczepiłeś. I to nie pierwszy raz, zawsze to ty zaczynasz. Jesteś
jak rzep, który nie chce odpaść. Powiedz mi wreszcie, czego ty
naprawdę chcesz ode mnie? Czy to sławne „chciałbym, ale
się boję?” – Zachichotał. – No, Tommy?
Parę
osób przyglądających się rozwojowi sytuacji, zaczęło się
śmiać. W tym również koledzy Thomasa. Ian uśmiechnął się
szerzej i zamaszystym gestem poprawił wyprostowane dziś rano włosy.
–
No wyznaj to, Tommy. – Zaśmiał
się ktoś.
–
Zamknij się.
Tracący
grunt pod stopami Thomas spojrzał wściekły na Iana, a potem zrobił
jedyne, co przyszło mu do głowy. Rzucił się na niego, ale nie
zdążył wyprowadzić uderzenia. Razem runęli na podłogę. Koło
złożone z gapiów rozsunęło się, kilka osób wyciągnęło
telefony i zaczęło nagrywać.
–
Ty chamie! – warknął Ian,
gdy chłopak szarpnął go za kamizelkę, wyrywając przy tym garść
futra.
Chwycił
go za bark, usiłując wydostać się spod niego, ale gdy mu się to
nie udało, zrobił pierwsze, co przyszło mu do głowy. Ugryzł go w
ucho. Thomas zawył z bólu.
–
Co tu się dzieje, do jasnej
cholery?! – Wszystko w momencie ucichło, gdy nad splecioną w
bynajmniej nie miłosnym uścisku dwójką stanął nauczyciel
wychowania fizycznego. – Koniec tego, natychmiast! A reszta do
klas, już po dzwonku!
Ian
podniósł się jako pierwszy. Otrzepał kamizelkę i spojrzał na
swoją kopniętą przed momentem łydkę. Podeszwa adidasa Thomasa
zdarła mu skórę do krwi. Drugi chłopak także się podniósł.
Trzymał się przy tym cały czas za ucho. Jego twarz i szyja były
wściekle czerwone i chyba tylko ostatkiem siły powstrzymywał się
przed wypluciem wiązanki przekleństw.
–
Jefferson, chcesz zostać
zawieszony?! Wyrzucony z drużyny?! – spytał go trener, jakby to
była najważniejsza teraz kwestia.
–
Nie, panie trenerze! Ale ten…
–
Nawet nie kończ! Obaj za mną!
Poszli
jak na ścięcie za trenerem. Nie mówili nic do siebie, ale co
moment spoglądali jeden na drugiego, dając tym spojrzeniem wyraz
swojej pogardy. Trener zatrzymał się przed drzwiami prowadzącymi
do małego pokoiku, który był przeznaczony dla nauczycieli. Tam
jedli swoje bułeczki i wypłakiwali się, jak bardzo nienawidzą tej
roboty.
–
Wchodzić – nakazał.
W
środku nie było teraz nikogo, w końcu lekcja już się zaczęła.
Stanęli jak najdalej od siebie. Ian syknął niezadowolony z obrotu
sprawy. To miał być jego dzień chwały.
– I
co mi powiecie? – spytał trener, zaplatając masywne ramiona na
klatce piersiowej. – Thomas?
–
Bo on się tak obnosi, no! I
podszedł teraz do mnie, jakby sam się prosił! To dostał, czego
chciał!
–
Podszedłem, żeby powiedzieć
„cześć” – skłamał Ian. – Chciałem zakopać topór
wojenny, a on się na mnie rzucił.
Trener
westchnął zmęczony, patrząc przy tym niechętnie na to kolorowe
dziwadło.
–
To prawda, Thomas?
–
Bo mnie prowokował. Ten pe…!
– chłopak przerwał w pół słowa. – Wie pan kto.
Nauczyciel
widocznie się męczył. To, co myślał, nie pokrywało się z tym,
co powinien w takiej sytuacji powiedzieć nauczyciel. Tyle wiedział.
–
Zostańcie – polecił. –
Pójdę po dyrektora. Jeden siada w lewym koncie, drugi w prawym i
ani kroku. Dotarło?
Wyszedł
i zamknął za sobą drzwi. Ian prychnął.
–
Co on głupi? Przecież się
pozabijamy.
–
Może ty! – warknął Thomas i
usiadł na krześle w koncie.
Nie
chciał zostać zawieszony. Niedługo półfinały stanowego
turnieju. Ian wzruszył szczupłymi ramionami i przeszedł na drugi
koniec pokoju. Usiadł na składanym krzesełku, a nogi oparł o
stolik z premedytacją je eksponując.
–
Krwawisz – zauważył z dumą.
Na
białym podkoszulku Thomasa widać było parę kropel krwi. Chłopak
sięgnął do swojego ucha. Skrzywił się, gdy spojrzał na
oblepione krzepnącą krwią palce.
–
Mam nadzieję, że niczym mnie
nie zaraziłeś – burknął jedynie w odpowiedzi, po czym wrócił
do obserwowania, co było za oknem.
–
A, bo jestem gejem, tak?
Ian
nie uzyskał żadnej odpowiedzi, co go zdziwiło. Thomas go
ignorował. Uparcie patrzył przez okno. Ian zmienił ułożenie nóg.
Przeczytał smsy od Laury zaniepokojonej jego nieobecnością na
lekcji. Uświadomił sobie wtedy, że nie był dzisiaj przy szkolnych
szafkach. Nie widział Davida, nie wymienił z nim zwyczajowego,
suchego „cześć”, które dzisiaj pewnie i tak nie przeszłoby mu
przez gardło i nie zobaczył, jaki ma dzisiaj zegarek.
–
Byłeś u Ricka na grillu, co
nie?
Ian
spojrzał zdziwiony na Thomasa. Pytanie kompletnie znikąd,
niepodszyte wrogością, ale czymś innym, czego nie umiał odczytać.
Znał tylko jedną wersję Thomasa. Wulgarną i prymitywną.
–
Bo co? – syknął. – Bo nie
mogę?
–
Nie o to pytam! Pytam, czy
byłeś.
Thomas
patrzył na niego jakoś tak niepewnie. Jakby był ciekawy
odpowiedzi, ale jednocześnie się jej bał. Dla Iana było to
intrygujące.
–
Byłem.
– I
co?! – warknął już zirytowany Thomas. – Odpowiadaj po ludzku.
Wiem, że byłeś. Pytam się, co tam robiłeś. Czytaj między tymi
pierdolonymi wierszami!
Ian
popatrzył na niego rozszerzonymi oczami i parsknął śmiechem.
–
Boisz się, że spedaliłem
kapitana drużyny? – zakpił. – Jeśli bardzo chcesz wiedzieć,
to chyba próbował mi coś zaproponować, ale nie bardzo mu to
wyszło. Możesz odetchnąć.
Thomas
poruszył bezgłośnie ustami. Wpatrywał się w Iana, ale nic nie
powiedział. Wyglądał, jakby właśnie doznał szoku. Jakiejś
traumy. Pierwszy raz nie pluli na siebie jadem, ani się na siebie
nie rzucali niczym jakieś wściekłe małpy, więc to była pierwsza
szansa, aby Ian mógł mu się przyjrzeć. Thomas był trochę niższy
od niego. Nie miał raczej szans na karierę profesjonalnego
koszykarza. Ciepły odcień jego skóry to nie była opalenizna, a
efekt wielopokoleniowej mieszanki genetycznej. Miał drobny nos i
zielone oczy. Gdyby pozwolił włosom urosnąć na więcej niż kilka
milimetrów, pewnie byłyby kręcone. Nie był taki brzydki, nawet
przystojniejszy od brata Juliusa i mocniej od niego zbudowany.
–
Powiesz coś? – spytał Ian,
gdy nie doczekał się odpowiedzi. – Coś tak zamilkł? Straciłeś
za dużo krwi?
–
Morda, Pussy. Serio się
zamknij, bo naprawdę ci wpierdolę.
Groźba
wypowiedziana tym pozbawionym emocji tonem zrobiła na Ianie większe
wrażenie, niż zwyczajowe powarkiwania Thomasa. Ten jednak znów
patrzył przez okno. Ian wzruszył więc szczupłymi ramionami i
wrócił do przeglądania głupot w Internecie.
Po
kolejnym kwadransie wreszcie pojawił się dyrektor. Szybko opanował
sytuację. Nawet nie zadawał pytań, wystarczyło mu jedno
spojrzenie. Thomasa wykluczył z trzech następnych meczów, a Iana
zawiesił na tydzień w prawach ucznia.
–
Za co? – zdziwił się
chłopak. – To on zaczął.
– A
ty nie przerwałeś – odparł dyrektor. – I za złamanie
szkolnego regulaminu w jeszcze jednym miejscu.
–
Słucham?
–
Spodenki i spódnice
przynajmniej do połowy uda.
Ian
spojrzał na swoje nogi. Miał rzucić coś o tym, że na dziewczyny
nikt nie zwraca uwagi, ale przypomniał sobie, że Laura kiedyś
dostała naganę za bluzkę odkrywającą brzuch.
–
Pan jest spoko, panie dyrektorze
– rzucił. – Nienawidzi pan wszystkich tak samo.
Mężczyzna
spojrzał na niego zdziwiony, a potem z rozbawieniem pokręcił
głową.
–
Ja was wszystkich kocham tak
samo – skorygował. – Wykorzystaj ten czas na naukę algebry.
Wiem, że jesteś bliski zagrożenia.
–
Ale jest tyle fajniejszych
rzeczy do roboty – jęknął Ian, chociaż to nie była prawda.
Ostatnio mało rzeczy mógł nazwać „fajnymi”, a nauka algebry
się do nich zaliczała.
Nie
miał po co iść teraz do klasy, lekcja już prawie się skończyła.
Postanowił więc zahaczyć o automat z napojami stojący niedaleko
schodów. Musiał zastanowić się, czy chce sok bez cukru, bez
słodzików, bez kalorii, czy bez sztucznych barwników. Sok z
marchewki jednak go nie uspokoił. Wyszedł więc tylnymi drzwiami z
budynku szkoły i udał się w kierunku kompleksu sportowego, aby
schowany przed ludzkim wzrokiem i kamerami zapalić. Papierosa i
zapalniczkę trzymał w wewnętrznej kieszeni kamizelki, którą sam
sobie doszył.
Gdy
przechodził obok baraku, w którym przetrzymywano sprzęt sportowy,
ze zdziwieniem zauważył, że drzwi nie są domknięte. Zwykle
nauczyciele tego pilnowali, w końcu leżał tam sprzęt warty sporo
pieniędzy. Ciekawość nie pozwoliła mu po prostu przejść
obojętnie dalej. Skradając się bliżej, spodziewał się zobaczyć
przez szparę w drzwiach jedną z dwóch filmowych sytuacji – seks
albo dręczenie jakiegoś szkolnego popychadła. On był tutaj, więc
została tylko pierwsza opcja. Gdy podszedł wystarczająco blisko,
usłyszał dwa głosy. Znał je bardzo dobrze. Należały do Richarda
i Thomasa.
–
Trzy mecze? No ładnie
poszalałeś. Ale na treningi chyba możesz dalej chodzić?
–
Nic nie mówił, że nie –
burknął Thomas. – Ja pierdolę.
– I
co ci dało to ciągłe rzucanie się na niego? Zawieszenie i ślady
zębów na uchu. – Zaśmiał się brat Juliusa.
–
Weź te łapy!
Ian
wstrzymał powietrze i zaryzykował, przysuwając się na tyle, by
mógł zajrzeć do środka przybudówki. A zaryzykował wiele, bo
swój prosty nos przynajmniej, a może i sprawność przyrodzenia.
Dobrze, że wstrzymał oddech, bo inaczej wydałby z siebie jakiś na
pewno nieludzki dźwięk, na to co zobaczył. Po prostu by skowyczał
ze zdziwienia i z radości.
Richard
nie wziął groźby na poważnie i trzymał łapy na Thomasie, a
dokładnie na jego pośladkach. Ten siedział na koźle gimnastycznym
i oddawał pocałunek. Na pewno nie ich pierwszy, ani nie drugi.
Odchylał się do tyłu, pozwalając Richardowi się zdominować i
oplótł jego nogi łydkami.
Ian
pośpiesznie odsunął się od niedomkniętych drzwi i przywarł
plecami do ściany, w momencie gdy dłoń bliźniaka wsunęła się
za pasek dżinsów Thomasa. W pierwszym odruchu chwycił za telefon i
włączył nagrywanie. Tylko kilka sekund wystarczyło, żeby się
zemścić za te wyzwiska, podbite oko, za te rozprute ubrania i wbitą
w błoto dumę. Za to upokorzenie. I nienawiść. A przede wszystkim,
za dwulicowość.
–
Przyjdziesz dzisiaj do mnie?
Oglądniemy mecz czy coś. – Zachichotał Richard, dając znak, że
w planach miał zupełnie co innego.
–
Nie.
Thomas
odsunął go od siebie i zeskoczył na ziemię. Poprawił spodnie i
wytarł wierzchem dłoni usta.
–
Nie – powtórzył.
–
Ej, co jest? – spytał blondyn
strapiony. – Z Ianem to ja cię tak tylko drażniłem. Chyba nie
brałeś tego na poważnie? Wolę mojego Tommy’ego. Za to, że jest
się do czego przytulić, chociaż taki trochę kurdupelek i za tą
wiecznie naburmuszoną minę.
–
Nie mów tak – syknął
Thomas, odtrącając jego ręce, gdy próbował go objąć. – Może
ja jestem tylko naburmuszonym kurduplem, do tego głupim, więc
pewnie będę rano opróżniać ludziom kubły na śmieci w
niebieskim kombinezonie, ale ty możesz coś osiągnąć, a
naburmuszony kurdupel tylko będzie ci wadził.
–
Jezu, znowu to samo? Pozwól
może sam o tym zadecyduję?
Ian
liczył, że nagra seks, a dostał nastoletni dramat. Thomas wyleciał
jak oparzony z przybudówki, więc w ostatniej chwili zdążył ukryć
się za winklem. Na szczęście pozostał niezauważony. Richard
wyszedł niedługo po Thomasie, ale nie ruszył za nim.
–
Ja pieprzę – jęknął
zniechęcony i udał się w kierunku szkoły, mijając przy tym
Iana przyklejonego plecami do bocznej ściany.
Na
szczęście był zbyt pogrążony we własnych, posępnych myślach,
żeby go zauważyć. Ian, wciąż niemogący wyjść z szoku,
odprowadził go wzrokiem. Odblokował telefon i obejrzał nagranie
bez dźwięku. Filmik nie był zbyt wyraźny, ale na tyle, aby
wrzucony do neta, na szkolną grupę, zrobił prawdziwą furorę. Ian
od zawsze sądził, że zemsta smakowałaby nad wyraz słodko, ale
teraz czuł w ustach jedynie gorycz. Wahał się jeszcze dłuższą
chwilę, ale w końcu usunął filmik.
Sięgnął
po papierosa, w końcu po to tu przyszedł i teraz jeszcze bardziej
go potrzebował. Najbardziej chciał teraz iść do domu, ale jego
zawieszenie zaczynało się dopiero od przyszłego tygodnia. Paląc,
patrzył w dół, na swoją ubrudzoną krwią łydkę. Wiedział, że
na świecie jest wiele osób, które mają znacznie bardziej przejebane
od niego. Chorzy na białaczkę, ofiary gwałtów albo rodzice,
którzy stracili swoje dzieci. Jego życie było dobre, tylko że,
jakoś tak, dzisiaj czuł, że poziom jego schujowienia przekroczył
jakąś granicę, przez którą chciało mu się płakać. Był
mięczakiem.
Przygniótł
peta do ziemi trampkiem i ruszył w stronę szkoły. Za chwilę
zaczynała się kolejna lekcja, a on musiał jeszcze iść do swojej
szafki, żeby wziąć potrzebne podręczniki. Na drugiej przerwie na
głównym korytarzu nie było aż tylu uczniów. Plotki jednak szybko
się rozchodziły, każdy miał przecież telefon, więc byli nim
jeszcze bardziej zainteresowani niż zwykle. Zawsze chciał być w
centrum uwagi, ale nie takim.
Oczywiście
los postanowił go dzisiaj kopnąć w dupę więcej niż jeden
raz, więc przy szafkach natknął się na niego. Akurat w ten dzień
David musiał zapomnieć kalkulatora, więc wrócił po niego na pierwszej
przerwie. Ian zauważył go pierwszy. Dzisiaj miał na nadgarstku
zegarek ze srebrną bransoletą, a guziki jego mankietów były
zapięte. Włosy ułożone i ta sama flegmatyczna mina, jakby wczoraj
nie spał z jakąś dziewczyną, a potem nie dał mu kosza.
–
Ian. – Na twarzy Davida
pojawiło się coś na kształt zdziwienia, gdy go zauważył. –
Cześć.
–
Ta – mruknął Ian speszony,
rozgoryczony, zmęczony i zawiedziony – cześć.
Zadzwonił
dzwonek obwieszczający rozpoczęcie kolejnej lekcji. David kiwnął
mu jeszcze głową i odszedł. Ian spojrzał na swoje odbicie w
lusterku, które miał przymocowane do wewnętrznej strony drzwiczek
od szafki, a potem kucnął na podłodze i tak już został. Widział
sneakersy ludzi, którzy go wymijali. Niektórzy na chwilę
przystawali, by mu się przyjrzeć. Po chwili korytarz był już
pusty. Zostawili go.
Zrobiło
się zupełnie cicho. Przez to tylko wyraźniej słyszał swój
urywany oddech. Uniósł głowę, gdy ujrzał parę czarnych,
wypastowanych półbutów. To David stał nad nim. Z jakiegoś powodu wrócił.
–
Źle się czujesz? – spytał.
– Zaprowadzić cię do pielęgniarki?
Ian
prychnął. Czy on musiał być zawsze taki miły? To wcale nie pomagało.
–
Nie. Tylko przeżywam taki mały
kryzys – zadrwił z siebie. – Spóźnisz się na lekcję.
David
jednak nie pokierował się sugestią, bo nie ruszył się nawet o
centymetr. Pochylił się i chwycił Iana za nadgarstek, nakłaniając
go do wstania.
–
Kredka ci się rozmazała –
zauważył, gdy ich twarze znalazły się na jednym poziomie.
–
Bardzo śmieszne – odparł
Ian.
–
Naprawdę.
David
sięgnął do jego twarzy i przetarł kciukiem skórę pod prawym
okiem.
–
Widzisz? – spytał i pokazał
mu ubrudzony palec.
Ian
patrzył na niego zupełnie zdezorientowany. Stał jak wryty, a
kolejne łzy zaczęły bez powodu spływać mu po policzkach. David przyglądał
mu się przez moment, również bez słowa, a potem chwycił go za
dłoń i pociągnął w stronę męskiej łazienki. Ian dał się
prowadzić.
Gdy
byli już w środku, oparł się o blat z umywalkami i czekał,
chociaż nie miał pojęcia na co.
–
Krwawisz?
–
Co? – spytał zaskoczony, a
potem spojrzał na swoją nogę. – Thomas…
–
To przez niego? – spytał
David, znów dotykając jego twarzy, tym razem jednak papierowym
ręcznikiem.
–
Nie poryczałbym się, bo znów
na siebie poszczekaliśmy, a potem lekko się pogryźliśmy –
odparł obronnie Ian, poddając się dłoniom Davida.
Nie
miał pojęcia, co się właśnie działo, ale nie chciał, żeby się skończyło. Wędrował wzrokiem po twarzy Davida, jak zwykle
spokojnej i z której nie dało się nic wyczytać.
–
Usiądź na blacie.
Ian
wykonał polecenie. David odkręcił wodę i zmoczył ręcznik.
Chwycił jego łydkę, przesuwając powoli dłoń po gładkiej
skórze. Drugą zaczął ścierać krew. Ian patrzył jak strużki
wody ślizgają się po jego wydepilowanej skórze, obserwował powoli poruszające
się, smukłe palce Davida i bransoletę jego zegarka, od której
odbijało się światło lampy.
David
przesunął dłoń na jego udo. Niemalże mógł jej objąć. Ian
miał bardzo szczupłe nogi, on bardzo długie place. Gdy wsunęły
się pod materiał jego spodenek, chłopak chwycił Davida za
nadgarstek. Poczuł pod opuszkami palców metal jego zegarka, ale
wcale nie był zimny, jak się spodziewał, ale bardzo ciepły.
–
Przecież nie możesz – przemógł się i przypomniał cicho, drżącym ze zdnenerwowania głosem.
–
Tak i mam trzy powody – odparł
David.
–
Jakie?
–
Nie chcę oszukiwać ani ciebie,
ani mojej dziewczyny. Musisłbym najpierw z nią zerwać.
– A
kolejne dwa? – spytał Ian.
David
przekręcił swoją dłoń tak, aby teraz mogli się za nie trzymać.
–
Powiedziałeś, że jestem
„nerdem-sztywniakiem” i to jest prawda – zaczął. – Nie
lubię być w centrum uwagi. Nie wiem, czy dam radę. Czy będziesz mógł być przy mnie sobą.
–
Nie musimy się przecież
ujawniać – zauważył Ian. – Nikt w szkole nie musi wiedzieć.
Brat
Laury pokręcił głową.
–
Nie, to by nie było w porządku.
Ian
uśmiechnął się pod nosem. On tak strasznie poważnie do tego
podchodził. Jakby rozważał to już tysiąc razy, pomyślał,
przypatrując się twarzy Davida, który patrzył na niego ponad
szkłami okularów z tą miną stoika. I tak musiało być. Może
myślał o tym już wcześniej, niż zaczął on sam. Może David myślał
o tym za każdym razem, gdy spotykali się przy szkolnych szafkach. I
wczoraj też zanim dał mu odpowiedź.
– A
trzeci powód? – zapytał, ściskając udami jego biodra.
David
wreszcie wydawał się speszony.
–
Bardzo mi się podobasz –
przyznał po chwili cichszym głosem.
–
To chyba dobrze? – spytał
zdziwiony Ian, gdy jednak ujrzał zakłopotanie na twarzy Davida, nagle zrozumiał. Uniósł brew, uśmiechając się bezczelnie. Znów
zmienił ułożenie ich dłoni. Teraz David obejmował jego udo. –
Chodzi o to, jak się ubieram? O to, że się maluję i mam długie
włosy? Kręcą cię takie androgeniczne hybrydy? Masz jakiś fetysz?
Ian
uśmiechnął się szerzej. Dłoń, która obejmowała jego udo, tuż
poniżej nogawki jego niezgodnych ze szkolnym regulaminem spodenek,
stała się jeszcze gorętsza i nagle spocona.
Ian
przechylił głowę, pozwalając farbowanym na burgund włosom opaść
na czoło, gdy David próbował uciec wzrokiem.
–
Jestem bardzo ciekawy. – zachcihotał. – O czym
teraz myślisz?
Ha! Thomas gejem! No tak to bywa, ale tu wygląda na to że był zazdrosny a nie w zaprzeczeniu hehe :) Podoba mi się, że Ian nie jest taką ciapą, tzn może on tak się czuje, ale widać że nie jest. I nie jest mściwy, ale mam nadzieję że znajdzie okazję zeby trochę dokuczyć Thomasowi - kto wie, może jeszcze będzie z tego przyjaźń Ian musi tylko trochę w siebie uwierzyć :) I jeszcze David teraz... No ciekawe czy coś z tego będzie? Nie wiem co Iana w nim kręci, ale może się jeszcze tego dowiem :) Dzięki bardzo za rozdział 😍 A zaraza, zarazą, ale podatki niestety liczyć trzeba, więc ja normalnie pracuje niestety. Jedyny plus, że korków nie ma w drodze do roboty xd
OdpowiedzUsuńNo David jeszcze zaskoczy, obiecuję ;) I pojawi się wp przyszłym rodziale postać bardzo charakterystyczna, która tylko gdzieś tam była w tle w "Life is Cheap" i dużo zamiesz ;)
UsuńJa też w robcie, tylko z domu. Z podatkami się tak nie da? :D W ogóle, podziwiam. Dla mnie podatki to magia :D
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
Ja jeszcze nie czytałam Life is Chip... Oczywiście mam w planach nadrobić, ale kiedy... to już inna para kaloszy xd
OdpowiedzUsuńNa razie ledwo wyrabiam się z czytaniem bieżących opowiadan i tłumaczen :) A z podatkami teoretycznie się da w domu, ale w praktyce musialabym tonę segregatorow wziąć ze sobą 😁 Więc wolę pojechać do biura. Będę śledzić ciąg dalszy, pozdrawiam 😘
Nieźle mnie wciągneła ta historia i widzę, że coraz bardziej się rozkręca. Bardzo polubiłam Iana, łatwo się z nim utożsamić, pomimo że jestm 30 letnią hetero kobietą, a mój styl nigdy nie był wyrazisty. Jednak łatwo mi zrozumieć co przechodzi, tą fazę, mam wszystko w dupie jestem sobą. Jestem ciekawa co pokaże nam dalej. Szczerze mówiąc liczyłam na taki sztampowy romans z Thomasem, ale się na to niestety nie zanosi. Dawid mi tak średnio podszedł, mam taką głupią nadzieję, że Ian jednak będzie miał romans z jego ojcem xD
OdpowiedzUsuń"że Ian jednak będzie miał romans z jego ojcem". O matko! To by była akcja! Ale nawet nie umiem sobie tego wyobrazić xD Zbyt nierealne, ale super ciekawe :D
Usuń