niedziela, 11 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 16 - Pan byk przychodzi do pani krowy i jadą do kina samochodowego


Powstał super projekt Leśnej i dziewczyn z Shikat Tales Book Self. Może dzięki niemu pojawi się więcej papierowych wydań naszych ukochanych gejo romansideł. Oczywiście możecie tam zakupić "TAM, GDZIE TOPNIEJE LÓD (tom I)". Gorąco polecam, pomimo wiecznego chłodu panującego w krainie Raghów. Wyszedł też kolejny ebook Silencio - II tom "Księcia Nissai". To tak z ogłoszeń parafialnych.

Dwa miesiące wcześniej
ecz w ramach derbów pomiędzy dwiema najlepszymi drużynami licealnymi w Oklahomie odbywał się na szkolnym boisku po zmroku. Murawę i gęsto obsadzone przez uczniów, rodziców i fanów baseballu trybuny oświetlały reflektory, nadając wydarzeniu specyficznego, podniosłego klimatu. Pogoda była naprawdę ładna i wreszcie przestało wiać. Pomimo jesiennej pory i późnej godziny Liam na podkoszulek zarzucił jedynie grubszą bluzę z kapturem. Wybrał miejsce z przodu, przy grupie dziewcząt, z dala od kolegów z klasy, licząc, że tutaj będzie ciszej. Przeliczył się, bo nastolatki reagowały entuzjastycznym piskiem na wszystko, co działo się na boisku, czyli średniej jakości występ cheerleaderek oraz prezentację obu drużyn.

Chłopcy stanęli w dwóch rzędach i łypali na siebie groźnie, mierząc się nawzajem wzrokiem. Zawodnicy ze szkoły Liama mieli białe stroje z długimi rękawami i logiem w kształcie dębu na piersi. Chłopak szybko odnalazł wzrokiem Felixa, bo ten był najwyższy z całej kolorowej stawki. Koło niego stał kapitan, tępy osiłek, który w szkole utrzymywał się jedynie dzięki wynikom sportowym. Baseball cieszył się dużą popularnością nie tylko w Ameryce, ale także w Azji, na czele z Japonią, gdzie stał się już niemal sportem narodowym, wypierając popularnością wśród młodszego pokolenia dyscypliny takie jak kendo, czy kyudo. Z tego powodu drużyna była bardzo zróżnicowana rasowo i etnicznie. Byli w niej zawodnicy ze skórą we wszystkich odcieniach beżu i brązu. Felix też zauważył Liama i pomachał mu, szczerząc się przy tym, jak głupi. Chłopak speszył się na ten gest i rozejrzał się wokoło. Jednak nikt nawet nie podejrzewał, że był skierowany do niego. Siedzące obok nastolatki zaczęły odmachiwać Felixowi i krzyczeć coś, jednak słowa ginęły w ogólnym rumorze.
Zgodnie z tradycją drużyna przyjezdna atakowała jako pierwsza. Mecz był bardzo wyrównany. Obie drużyny zdobyły małą ilość punktów i żaden z zawodników nie wybił się jakość specjalnie ponad poziom innych. Liam obserwował kolejnych wychodzących na boisko pałkarzy z drużyny jego szkoły. Kolejność zawodników zgodnie z zasadami została ustalona przed meczem. Liam ze zdziwieniem zauważył, że Felix nie pojawił się na boisku. Wicekapitan najwyraźniej grzał ławkę albo był kontuzjowany. Liamowi jednak nic nie było na ten temat wiadomo, a przecież Felix wręcz napastował go swoją obecnością i wciąż świergotał mu ponad uchem. W końcu nadszedł ostatni, bo szósty inning. Szkolne mecze były krótsze od profesjonalnych i dobrze, bo Liam od kilkunastu minut siedział niespokojny, bębniąc palcami w kolana. Chciał już wreszcie wrócić do pokoju i spędzić sobotnią noc na oglądaniu drugiego sezonu „Narcosa”. Dlaczego Felix nie grał? Co mu się stało? I dlaczego on nic o tym nie wiedział? Takie myśli kotłowały mu się teraz w głowie. Felix to, Felix tamto. To tylko głupi, narcystyczny przyszły hodowca krów, zbeształ się w myślach. Odetchnął i skupił się na boisku. Obie drużyny był już zmęczone i rozdrażnione przebiegiem meczu. Był on aż do bólu przeciętny i nikt nie zdobył na dłużej przewagi. Trener krążył wzdłuż linii bocznej i wrzeszczał bez przerwy. Opluwał przy tym wszystko i wszystkich wokoło. Najwyraźniej nie posłuchał rady Felixa i nie zrobił niczego z wydatną szparą między jedynkami.
– Kuźwa! – krzyknął i kopnął wiadro z kijami, gdy lewo zapolowy potknął się o własne nogi i nie zdołał złapać piłki.
Sytuacja zrobiła się beznadziejna, bo przeciwnicy przed drugą połową ostatniego inningu wypracowali trzy punkty przewagi i nie wyglądało na to, żeby sytuacja miała się zmienić. Kolejny pałkarz z drużyny wlókł się smętnie w stronę ławki po wyoutowaniu. Przed wejściem na boisko ostatniego zawodnika, udało im się zająć trzy bazy, ale nadal potrzebowali cudu, aby wygrać lub chociaż zremisować i doprowadzić do dogrywki. Liam spodziewał się ujrzeć teraz czarnoskórego chłopaka z długimi dredami, ale niespodziewanie dla wszystkich to Felix wyszedł w kasku na murawę. Spojrzał jeszcze niepewnie w stronę trenera, który krzyczał coś i wymachiwał rękami. Ustawił się w pozycji i poprawił uścisk na kiju. Wszyscy na trybunach, zawodnicy, a nawet trener umilkli i zastygli w oczekiwaniu. Liam włożył dłonie między uda i zacisnął kciuki. Napięcie uszło ze wszystkich błyskawicznie, bo nie było żadnych błędnych rzutów ani strajków. Rzucający po raz kolejny zademonstrował swoje świetne umiejętności, a Felix po prostu uderzył z całej siły, zamykając przy tym oczy. Rzucił się w stronę bazy, gdy tylko kij wypadł mu z dłoni. Na boisku zapanował harmider, lecz zaraz wszystko się uspokoiło, gdy biała piłka z czerwonymi szwami została złapana przez jednego z kibiców. Trybuny i ławkę rezerwowych ogarnęła euforia, a czterech biegaczy truchtem chwały dotarło kolejno do ostatniej bazy, wymijając zszokowanych przeciwników. Gdy tylko Felix dotknął butem poduszki, koledzy z drużyny rzucili się w jego stronę i przenieśli wzdłuż boiska na ramionach. Liam wstał jak wszyscy inni i oklaskiwał bohatera meczu. Taka gloria i bycie w centrum uwagi pasowało do Felixa jak nic innego na świecie. Teraz był dokładnie tam, gdzie jego miejsce.
***
Gdy wychodzący tłum z terenu boiska nareszcie się przerzedził, Liam mógł odetchnąć. Poprawił zwichrzone włosy dłonią. Były miłe w dotyku, bo zafarbował je niedawno farbą otrzymaną od Felixa. Jego telefon zawibrował, więc wyciągnął go z kieszeni potarganych dżinsów. W dużym ekranie smartphone'a dojrzał swoje odbicie. Kolczyki powróciły na swoje miejsca, czyli uszy, usta, brwi i nos. Część czasu, który dotychczas spędzał przed komputerem, ostatnio często marnował z Felixem w różnych miejscach, bo chłopak chyba uparł się, by pokazać mu, że pokój w internacie jednak nie jest całym światem. Dlatego jego cera nabrała odcienia bardziej pasującego do żywego człowieka. A kolor farby, który wybrał Felix, wręcz zadziwiająco idealnie do niego pasowała. Więc zanim Liam doczytał wiadomość, stwierdził jeszcze, że wygląda zajebiście. Ostatnio czuł się ze sobą bardzo dobrze. Pierwszy raz w życiu miał też całkowicie wywalone na to, co myślą o nim inni uczniowie, nauczyciele, a nawet rodzice. Życie zaczęło być jakieś zajebiste. I chyba nadszedł już najwyższy czas, aby pogodzić się z tym, że dużą zasługę ma w tym Felix i jego niekończące się pokłady głupkowatej, lekkodusznej radości. I miłości. Chyba.
„Poczekaj na arcymistrza pod jego pokojem. Stęskniony :*”. Tak brzmiała wiadomość od Felixa, który teraz pewnie właśnie szedł pod prysznic. Liam zmierzając w stronę internatu, zastanawiał się, czy powinien odpisać i co. To „stęskniony” było takie żenujące. Czując palący mu twarz rumieniec, odpisał na ślepo „ja też”, ale zaraz zmazał litery i wysłał krótkie „ok”. Wszedł do budynku, wspiął się na pierwsze piętro i przysiadł na betonowym schodku, który nieprzyjemnie chłodził mu tyłek. Mijający go uczniowie rzucali mu mniej lub bardziej ukradkowe spojrzenia. Nie zwracał na nich większej uwagi, a jednemu chłopakowi, z którym miał napięte stosunki, pokazał środkowy palec. Nastolatek zaskoczonym gestem ze strony Liama potknął się o schodek i uderzył kolanem w metalową barierkę. Zasyczał z bólu i roztarł dłonią obolałe miejsce. Liam z uśmiechem na twarzy obserwował wszystko swoimi wąskimi, czarnymi jak noc oczami. Trzeba było tylko przestać się bać, a świat natychmiastowo stawał się o wiele przyjaźniejszym miejscem do egzystowania. Ludziom jest znacznie bliżej do zwierząt, niż chcieliby tego niektórzy filozofowie. Działają kierowani instynktem i prymitywnymi odruchami. Silni poszukują swych ofiar za pomocą zmysłów, węszą strach i uległość. Wystarczyło przestać śmierdzieć.
Liam zaczął się niecierpliwić, gdy do swoich pokojów zaczęli wracać także grający dzisiaj zawodnicy, a Felix dalej się nie pokazywał. Mógł podejrzewać, że ze wszystkich członków drużyny to on potrzebuje najwięcej czasu, aby zrobić się na bóstwo, za które na pewno się uważał, ale wszystko miało swoje granice. Cierpliwość Liama też. W końcu został na schodach zupełnie sam. Poczekał jeszcze dziesięć minut i podniósł się z zamiarem udania do swojego pokoju na trzecim piętrze. Czuł, że jeszcze moment, a pośladki naprawdę przymarzłby mu do betonu. Rozmasował je, przedtem upewniając się, że jest sam na korytarzu.
– No ostro, Liam – usłyszał rozbawiony głos.
Schował dłonie do kieszeni bluzy i obrócił się, by ujrzeć patrzącego na niego przez metalowe pręty barierki Felixa, który wspinał się po schodach. Szedł dziwnie zgarbiony, a gdy wreszcie pokonał ostatni stopień, chwycił się za bok i odetchnął ciężko.
– CoŚ taki zmordowany? – spytał Liam, przyglądając się chłopakowi. – Byłeś na tym boisku może trzy minuty.
– Ale bez rozgrzewki. Teraz wszystko mi strzyka. – Podszedł do Liama i uwiesił się na nim ramieniem. – A poza tym, może i trzy minuty, ale za to jakie. Byłem boski po prostu. No sam przyznaj.
– Tak, tak. Byłeś zajebisty – zbył go i wyplątał się z uścisku. – Ile mamy jeszcze sterczeć na tym korytarzu?
– No już – mruknął wyraźnie niepocieszony Felix.
Odsunął się i wygrzebał klucz z zawieszką z tylnej kieszeni ciemnozielonych spodni. Przeszli przez korytarz do jego pokoju.
– I wiesz – dodał, gdy wchodzili do środka – to naprawdę będą rozpamiętywać przez lata w tej szkole. Więc mógłbyś wydusić jakąś szczerą pochwałę.
– Przecież to było szczere.
– Jasne.
Felix przekręcił gałkę i wyminął Liama w wąskim korytarzu. Wydawał się zły.
– I o co się tak rzucasz? – sapnął Hetifeld, wchodząc w głąb pokoju. – To naprawdę było niesamowite i mówiłem szczerze. A ty... zachowujesz się dziwnie.
Bo normalny Felix nawijałby teraz bez końca o swojej wspaniałości i ogólnej zajebistości. I powinien lepić się do Liama jak przeżuta guma do trampka. Tymczasem chłopak rzucił torbę na podłogę i zaczął grzebać w małej, białej lodówce pod krótkim blatem wciśniętym między ścianę i piętrowe łóżko.
– Nie wiem... – odparł niepewnie, gdy już się wyprostował z butelką w dłoni. – Może trochę mnie to przygniotło.
Felix kładł po sobie uszy. To było jeszcze dziwniejsze, ale Liam nie zamierzał tego roztrząsać i komentować.
– Dlaczego grzałeś ławę i wyszedłeś na boisko dopiero na końcu? – spytał.
– Hm? Trener się totalnie uwziął i mnie zawiesił, bo nie trzymam się jego planu treningowego czy coś – odparł Felix, jednocześnie mocując się z korkiem butelki bez etykiety. – Chcesz? Moja mama robiła. No, ale jak zaczęło być beznadziejnie, to tylko jedna osoba mogła to jeszcze uratować, nie?
Uśmiechnął się triumfalnie, gdy wreszcie udało mu się wyciągnąć korek i przy okazji wylać trochę czerwonego alkoholu na podłogę.
– W końcu Felix Stinson jest tylko jeden – dodał, uśmiechając się zadziornie.
Usiadł wolno na podłodze, krzywiąc się przy tym lekko. Oparł się plecami o brzeg łóżka i poklepał miejsce obok siebie.
– Nie, nie chcę. I gdzie jest w ogóle twój współlokator? – spytał Liam, przysiadając się. – Pojechał do rodziców na weekend?
– Lepiej. Jego starzy przeprowadzili się do Oklahomy na stałe, więc zamieszkał z nimi. Dlatego możemy tu sobie urządzić nasze gniazdko miłości.
Liam posłał mu spojrzenie spod brwi.
– Nie uruchamiaj się, Felix.
Wiedział, do czego to wszystko dążyło. To spędzanie razem czasu i cała ta szczerość. W końcu będą musieli zrobić coś. Tylko że to „coś” było na razie w umyśle Liama bezkształtne i raczej przerażające niż kuszące. Nie dlatego, że miałoby to być z facetem, to już zdołał przetrawić. Ani dlatego, że z Felixem. Tylko dlatego, że w ogóle miało być. To coś.
– Zamierzasz sam to wszystko wypić? – spytał. Tak, w zmienianiu niewygodnych tematów był już mistrzem. – Zrobiłeś już przynajmniej ten projekt na gegrę?
– Nie uruchamiaj się, Liam – jęknął Felix, parodiując słowa chłopaka sprzed chwili. – I zluzuj gumę w majtkach. Co w ogóle wylosowałeś?
– Jedwabniki.
– A ja bydło. Uwierzysz? – parsknął Felix i napił się z butelki. Strużka alkoholu spłynęła mu po podbródku. – Nawet tutaj mnie to prześladuje.
– Przynajmniej będziesz miał łatwiej – zasugerował Liam. – Już coś o tym wiesz.
Felix postawiał na podłodze butelkę i odwrócił się w stronę chłopaka. Wyciągnął do niego dłonie wewnętrzną stroną.
– Widzisz? Spracowane, ale bynajmniej nie od pracy na farmie, a od baseballu. – Odwrócił dłonie. – A tu gładkie. A teraz idź najlepiej obejrzeć zawartość mojej łazienki. Widziałeś kiedyś farmera stosującego peeling? Bo ja nie. I nic nie wiem o hodowli jebanych krów.
Liam westchnął i rękawem bluzy wytarł twarz chłopaka, co Felix skwitował zaskoczonym spojrzeniem. Oparł głowę o jego ramię. Taka już chyba natura człowieka, że zawsze pragnie tego, co nieosiągalne. I może to ta zakorzeniania głęboko w każdym potrzeba kazała owłosionemu człowiekowi zamienić maczugę na miecz, a potem karabin. Przeć do przodu na przekór wichurom i suszą. Zdobywać, podbijać, zabijać i gwałcić. Posiadać. I tak przodkowie Felixa, zdegenerowany, kryminalny wrzód Europy został zesłany do Ameryki. Tu, na obcej ziemi bez praw i zasad instynkt owłosionego człowieka z maczugą szybko dał o sobie znać. Zabijali Indian, zabierali ich ziemię, palili wioski i gwałcili kobiety. Samozwańczo nazwali się panami i zaczęli gromadzić swe bogactwo. I tak teraz Felix Stinson miał zostać dziedzicem rozległych pół i pastwisk i całego tego śmierdzącego bydła. Majątku zgromadzonego przez jego dziadów dzięki krwawicy Indian i niewolników. I być z tego cholernie dumnym, krojąc indyka na dziękczynnym stole.
– Ja pierdzielę. To wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby nasi starzy pracowali w ochronie na podziemnym parkingu – mruknął Felix i napił się nalewki. – Jednak wiem coś o hodowli bydła. Wiesz, jak rozmnaża się krowy?
– No... pan byk przychodzi do pani krowy...
– Taa... I jadą na randkę do kina samochodowego – parsknął Felix. – Sperma. Kupuje się zamrożoną spermę byka. Przegląda się jego rodowód, parametry i jaką masę osiągnęło jego potomstwo. Gdy już ci ją dostarczą, zakładasz taką bardzo, bardzo długą rękawicę gumową. Bierzesz dawkę byczej spermy do pistoletu i wsadzasz rękę bardzo, bardzo głęboko w dupę krowy, aby przytrzymać macicę. Pistolet wsadzasz jej w cipkę. A gdy cielę ma się już urodzić, ponownie ubierasz bardzo, bardzo długą rękawicę i wsadzasz rękę bardzo, bardzo głęboko w krowę.
Liam zerknął niepewnie na chłopaka, nie mając pojęcia, do czego dąży tą przemową.
– I wyobraź sobie teraz mnie stojącego w gumiakach po kostki zanurzonego w błocku, w znoszonej koszuli w kratę i kowbojskim kapeluszu na głowie, jak wsadzam rękę w dupę krowy – kontynuował Felix. Ostanie słowa zginęły w jego śmiechu. – Widzisz mnie w tym, Liam?
– Totalnie nie – odparł chłopak, również się śmiejąc. – To totalnie nie ty.
– Właśnie. – Felix wyprostował się i sięgnął po butelkę. – Właśnie.
Liam zdusił śmiech i popatrzył poważnie na Felixa. Coś było wyraźnie nie tak. To był dzień jego chwały, a on upijał się na smutno w swoim klaustrofobicznym pokoju w internacie.
– Hej – zaczął łagodnie – ale dziś byłeś najlepszy, wiesz? I chyba tylko to się liczy?
– Jakby to było takie proste – mruknął Felix, tylko na moment odsysając się od butelki.
Liam westchnął i pomasował się po czole. Wstał z podłogi pokrytej zielonymi linoleum, wyrywając przy tym Felixowi butelkę, którą odstawił na biurko. Chłopak zaprotestował, ale zaraz ucichł pod spojrzeniem ciemnych jak węgle oczu. Kręcił go ten deprymujący, karcący wzrok. Na razie postanowił zachować to dla siebie. Liam podszedł do niego i chwycił za ramiona, ciągnąc do góry.
– Koniec zabawy. Najlepiej będzie, jak się prześpisz.
– W ubraniu?
– Tak.
– Bez mycia zębów?
– Tak.
– Bez...
– Felix, zamknij się już.
– Tak.
Położył na łóżku Felixa, który zaraz przeturlał się w stronę ściany i poklepał miejsce obok siebie. Liam zastanowił się chwilę, ale w końcu zgasił światło i wsunął się pod kołdrę obleczoną zieloną poszwą z rozczapierzonymi liśćmi kasztanowca lub marihuany. Według uznania.
W pokoju panował półmrok, bo żaluzje wpuszczały do środka smugi bladego światła. Leżeli bez ruchu, zwróceni do siebie twarzami, odsunięci od siebie na długość dłoni. Liam czuł, że palą go policzki, nie wiadomo czemu, bo przecież nic nie robili. Czuł jakieś dziwne mrowienie i ucisk. Mieszaninę wstydu, zażenowania, napięcia i strachu. Mieszaninę wszystkiego, co tylko mógł czuć, leżąc naprzeciw innego chłopaka i patrząc w jego błyszczące w półmroku, piwne oczy, śmiejące się teraz do niego.
– Ale siara – powiedział nagle Felix i zaśmiał się pod nosem.
– Co? – spytał niepewnie Liam.
– Nasze usta i fiuty są jakieś dwadzieścia centymetrów od siebie, ale nie dane im będzie się spotkać. Prawda, Liam?
– Chcesz, to mogę zaraz zrobić tak, że będą od siebie osiem metrów w pionowej linii – odparł chłopak.
– No, Liam. Żarcik taki, nie? – zapewnił prędko Felix. – Śmieszny taki. He he. No ale żeby nie było tak strasznie porażkowo, to przynajmniej sobie coś opowiedzmy. Masz dwóch starszych braci. Musiało się coś dziać takiego, wiesz...
Po ruchu brwi i głupim uśmiechu Liam domyślił się o jakiego typu opowieści chodzi Felixowi.
– Widziałem kiedyś Jacka z laską... i z facetem.
– Kobiety też obraca? – zdziwił się Felix. – Nie wyglądał mi na takiego.
– Co znaczy też? Widziałeś go, czy coś?
– Wyczułem – odparł szybko Felix. – Jak się wie, na co patrzeć, to widzi się więcej. No ale opowiadaj. Ile miałeś lat? Poczułeś coś, jak patrzyłeś?
– Mowy nie ma. Będziesz się śmiał.
– No pewnie. A ty będziesz się śmiał ze mnie. To ja zacznę, dobra?
Liam przewrócił oczami i westchnął ostentacyjnie. Jeszcze na początku roku szkolnego nie podejrzewał nawet, że wyląduje w łóżku z chłopakiem i będą sobie opowiadać świńskie historyjki. A to, co nadejdzie później, umysł Liama musiał jeszcze ogarnąć.
– No dobra.
– To zaczynam – oznajmił żywo chłopak. – Więc byłem takim szczylem całkiem, całkiem. Ledwo odkryłem, że szlaban może unosić się nie tylko w jakiś przypadkowych podrygach. No i uciekłem do lasu, bo chyba ojciec chciał mnie uczyć bycia ranczerem, czy jakieś tam gówno. Ukryłem się za zaroślami przy jeziorze, bo zobaczyłem moją sąsiadkę. W podobnym wieku, aryjskie kształty, czyli mała blondynka. Wszystko miała małe. Mała głowa, uszy, nos, usta, cała postać. Rozebrała się z sukienki. Nie miała cycków ani talii, włosów na dole też specjalnie nie. Czułem taką straszną ekscytację, siedząc w tych krzaczorach i się na nią gapiąc. W sumie to raczej dlatego, że robiłem coś zakazanego, za co katechetka zbiłaby mnie linijką po łapach. Odwróciła się i z tej strony też nic. Była tak chuda, że prawie nie miała tyłka. Po prostu uda i zaraz plecy. Weszła do tego jeziora, które całe było pokryte rzęsą wodną. Zanurkowała, po chwili wynurzyła się cała oblepiona tą rzęsą. Zauważyła mnie, bo nieświadomie zacząłem się przybliżać. Przyszła do mnie cała mokra, w tych liściach, ze sterczącymi sutkami. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę. A później ona się położyła, a ja do niej przyszedłem. A później to już wzięła mnie w obroty jej starsza siostra.
Liam słuchał historii z rosnącym zażenowaniem i poczuciem zagubienia. Znał jedynie dwóch gejów – Jacka i Felixa. Z tej pary bardziej gejowski, bardziej wszystko był bez wątpienia Felix, a teraz opowiadał o swoich seksualnych przygodach z kobietami. Liam zastanawiał się, gdzie jest granica i czy w ogóle istnieje. Wszystko zaczęło mu się zacierać. Nie było już białego i czarnego.
– Więc... próbowałeś coś z tą starszą siostrą, tak? – zapytał. – Dlaczego?
– Zanim przekonasz się, że wolisz podróżować drogami bocznymi, sprawdzasz najpierw główną trasę, nie? – Zaśmiał się Felix. – Po prostu nie miałem szansy i odwagi na nic innego. Wiesz, ona zresztą chyba się domyślała i nigdy nie kazała mi się tam dotykać. Dobra, było minęło, a teraz dawaj tę historyjkę z Jackiem.
Liam po raz któryś tego wieczoru westchnął, nim zaczął wydobywać obrazy ze swojej pamięci.
– Dzieli nas dziesięć lat niemal, więc mogłem być tylko biernym obserwatorem. – Zaśmiał się. – On w liceum zawsze prowadził się z najładniejszymi dziewczynami, takimi, które były w szkole „naj”. Najpopularniejsze, najatrakcyjniejsze i w centrum uwagi, często był też starsze. Obnosił się wręcz z nimi. Często przyprowadzał je do domu. Pamiętam kiedyś, to chyba były wakacje po jego pierwszym roku na uczelni. Matt był na jakimś obozie. Rodzice wyjechali i kazali Jackowi się mną opiekować. On oczywiście mnie olał i przyprowadził do domu jakąś kobietę. Zszedłem na dół, bo zrobiłem się głodny. Gdy byłem na schodach, zauważyłem, że są w kuchni. Robili jakieś kanapki. Zaczęli się całować. Pamiętam, że miała takie strasznie czerwone usta i zostawiała ślady szminki na ustach Jacka. I to było takie strasznie namiętne, takie... no nie wiem, jakie powinno być. Jak w pornosie.
– Udawał? – spytał Felix.
– Chyba tak – przyznał Liam. – Jak teraz o tym myślę, to on chyba bardzo chciał udowodnić wszystkim wokoło, że jest takim super macho. Hetero macho oczywiście. I ona później się odwróciła i oparła o blat. Podwinął jej spódnicę i... to mu tak strasznie dużo czasu zajęło za nim... Wiesz, musiał długo wspomagać się ręką. I przez to myślałem, że jestem chory.
– Co?
– No bo... zawsze miałem to gdzieś tam w pamięci i później byłem przerażony tym, że ja mogę tak szybko podniecić się jakiś filmikiem, a jemu to tyle zajęło z realną kobietą. No ale później przyłapałem go, jak lizał się z facetem i wszystko się wyjaśniło.
– I co? Dalej się prowadza z tymi laskami? – spytał Felix.
Zdziwiło go to, że Jack, aż tak się maskował i bał. Wydawał się taki pewny siebie. Zasmuciło to też Felixa, bo jeśli nawet Hetfield nie mógł na tym konserwatywnym zadupiu być dumnym gejem, to kto mógł?
– Teraz już nie – odparł Liam. – I on zawsze był bardzo pewny siebie i arogancki, ale był przecież przystojny, wysportowany i wygadany. Miał prawo. A teraz... Nie wiem, jednocześnie przestał się obnosić z tymi laskami i stał się takim... Jack to złamas po prostu. I stał się też agresywny. Kiedyś pobił jednego faceta w barze, rozbił mu głowę o blat, a później włożył mu ją do akwarium. Może by nawet zabił tego gościa, gdyby go nie odciągnęli. Dostał wtedy kuratora i prace społeczne. Z tego drugiego się wymigał, czyli dał w łapę, komu trzeba. A poszło o to, że ten drugi wylał na niego drinka.
– On się chyba dusi. Jest w klatce. Jednocześnie chce być sobą, jest zbyt dumny i pewny siebie, żeby tłamsić swoje prawdziwe ja, ale wie też, że musi to robić. Ja też się tak czułem, dlatego uciekłem do tej szkoły.
– Ale... ty też musisz tutaj udawać – stwierdził Liam. – Sam powiedziałeś: głowa w klopie.
Dalej leżeli zwrócenie do siebie twarzami. Intensywne spojrzenie Felixa trochę zawstydzało Liama, ale postanowił nie odwracać więcej wzroku. Nie odsunął też dłoni, gdy poczuł spinające się po niej gorące palce chłopaka, a później uścisk.
– Ale mam chwile takie jak te – odparł Felix i uśmiechnął się łagodnie. – A jemu chyba tego zabrakło. On jest chyba sam. Tak sądzę. I chyba na własne życzenie. To bardzo smutne.
– Tak... chyba tak – odparł cicho Liam, rumieniąc się. – Wiesz, chciałbym, żeby między nami wszystko było tak, jak powinno być. Więc zapomnę o tym, co stało się w moim domu. I... czy chciałbyś zostać moim chłopakiem?
Felix patrzył na niego z całkowitym zaszokowaniem wymalowanym na twarzy. Po chwili jednak uśmiechnął się i odwrócił na plecy. Wpatrywał się w chwilę w drewniane szczeble i materac nad sobą. Liam czekał na odpowiedź, a z każdą przeciągająca się sekundą jego przerażenie rosło. Zaczął zastanawiać się, czy powinien dalej trzymać, czy puścić dłoń Felixa.
– Łał. Po prostu łał – odezwał się w końcu Felix. – Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego. Nigdy nie miałem chłopaka. Znaczy, nie że nigdy... Ale nigdy nie miałem chłopaka. Czuję ciary, jakbyśmy się mieli zaraz kochać. Nie, nawet gorsze.
– Czyli „tak”? – dopytał Liam, chociaż już znał odpowiedź.
– No tak. Oczywiście, że tak! – Felix wygrzebał się spod kołdry i znalazł się nad Liamem.  Tak – powiedział jeszcze raz w jego wąskie usta, nim złożył na nich pocałunek.
Całowali się tak, skubiąc swoje wargi wzajemnie. Liam oddawał muśnięcia, naśladując bardziej doświadczonego Felixa, którego oczy znów zaczęły iskrzyć tym niesamowitym, trochę figlarnym blaskiem. Było cudownie, bosko wręcz, aż dusząco. Całowali się leniwie, jakby świat miał się nigdy nie kończyć, szukając wspólnego rytmu. Liam nieświadomie nawinął sobie pasemko miodowych włosów na palec. Felix był niebotycznie wysoki, przystojny, wysportowany i narcystyczny. Trochę mądry i trochę głupi. Był, jaki trzeba.
Obudził się pierwszy. Spali ze splecionymi nogami, z ramieniem Felixa przerzuconym przez bok Liama. Zmięta kołdra leżała za ich stopami. Liam przetarł twarz dłońmi i przełknął ślinę, czując kwasotę w ustach. Wykaraskał się z objęć Felixa, podciągając mu przy tym podkoszulek. Zobaczył na jego brzuchu, tuż przy pępku z kolczykiem świeżego i dość rozległego siniaka.
Felix Stinson był kłamcą.
***
Minęły tygodnie – na uczeniu, na graniu, na spaniu, na jedzeniu i tym wszystkim, co utrzymuje człowieka przy życiu. Na szeptanych rozmowach, których wcale nie trzeba było usłyszeć, aby zrozumieć; na półuśmiechach w tłumie ludzi, które wyrażały wszystko; na złączonych dłoniach, które nie chciały być już nigdy osobno; na splecionych ciałach, które nigdy nie czuły się pełniejsze – na tym wszystkim, co czyni człowieka prawdziwie szczęśliwym. I na strachu, bo Felix Stinson był kłamcą.






5 komentarzy:

  1. wrrrrrrr(nooo warczę znaczy się)
    tak na przetrzymanie nas wzięłaś i do tego teraz ten rozdział o Liamie...
    no oczywiście w normalnych warunkach nic do Liama i Felixa bym nie miała, bo, co prawda, brakowało mi ich historii po poprzednim przeskoku czasowym... tak od razu na ślub...
    ale że teraz o nich piszesz...??? TERAZ!!! gdy tam Jack dogorywa...
    owww kobieto nie masz litość... za grosz nie masz
    ale ja wiedziałam, że z ciebie zła kobieta jest
    normalnie sadystka :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wie, ja wiem, to wszystko. I że tak mi trochę dłużej zajęło napisanie tego rozdziału, i że wszyscy się zastanawiają, co z Jackiem. Ale po prostu muszę upchać wszystkie historie tak, żeby skończyły się w jednym, kulminacyjnym momencie. Miałam niezłą zagwozdkę, czy Jacka "zabić na śmierć", czy tak nie do końca. Przekonacie się już niedługo, obiecuję :)
    I tak, moje sadystyczne serce jest w pełni ukontentowane :P.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, co ale jak to no Jack musi żyć tak to nie może się skończyć, no cóż nie żal mi Benjamina, ale to będzie skandal...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, można się domyślić, czy będzie żył, czy nie. Inaczej byłby koniec opowiadania ;D

      Usuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, te historyjki och Jack zdemoralizowal małego Liama ;) czy chcesz być moim chłopakiem to było urocze...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń